Emerson, Lake & Palmer
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Poniżej Keith z Mickiem Boxem i Johnem Wettonem :
Smutny ten wieczór-dziś wysłuchałem min:
https://www.youtube.com/watch?v=cPZkivm1xhA
https://www.youtube.com/watch?v=3epPMa5rq0U
https://www.youtube.com/watch?v=89g1P_J40JA
https://www.youtube.com/watch?v=qdC1vRyECDk
Smutny ten wieczór-dziś wysłuchałem min:
https://www.youtube.com/watch?v=cPZkivm1xhA
https://www.youtube.com/watch?v=3epPMa5rq0U
https://www.youtube.com/watch?v=89g1P_J40JA
https://www.youtube.com/watch?v=qdC1vRyECDk
Jak na razie chyba jedyny tribut - szkoda że omijają Chgo
http://teamrock.com/news/2016-05-04/ste ... ibute-show
http://teamrock.com/news/2016-05-04/ste ... ibute-show
Together we stand - divided we fall
Re: ELP Box "Fanfare 1970-1997"
Na marginesie dyskusji o świeczkach i wpisach w "Czego teraz słuchacie" właśnie wygrałeś najbardziej bezużytecznym wpisem na FDtryton65 pisze:https://www.facebook.com/photo.php?fbid ... &theater[b][/b]
Nie dość, że nie każdy musi mieć konto na FB, to nawet jeśli ma - nie musi być wśród Twoich znajomych i mieć dostępu do zawartości (u mnie wyświetla że treść niedostępna). Następnym razem lepiej napisać po prostu posta, tak zwyczajnie
ELP nie słuchałem od dobrych kilku lat. Miałem awersję (nie wiem z czego wynikającą), odrzucało mnie wręcz od nich - czasem tak bywa.
Ni samobójcza śmierć Emersona, ni przegrana walka z raczyskiem Lake'a nie zmieniły tendencji (co dziwne).
Jednak w ostatnich dniach, ot tak - chyba z nudów, ręka powędrowała po 3 płytowy winylowy album - Welcome Back My Friends.
Co się zadziało po opuszczeniu igły w rowki pierwszej z płyt? Chyba magia. Bo zażarło na całego! Dynamika winyla poraża, wersja kupiona na CD pod koniec lat 90 to nędzny kadłubek wobec trzech czarnych kawałków z tworzyw sztucznych upchanych w ultra niepraktyczne opakowanie (te zasrane litery ELP).
A co podczas słuchania? Syn powiedział (przy pierwszym słuchaniu!), że Tarkus to jego ulubiona piosenka (??). Mnie na stronie 3 niemal łzy się pojawiły przy tym improwizowanym fragmencie i tym jebnięciu basu Lake'a (chyba już o tym kiedyś pisałem?) - powrót do lat nastoletnich.
Przy improwizacjach na fortepianie - tu kolejna anegdota - gdzieś w 97/98 Kaczkowski puszczał ELP z płyty King Biscuit, były to na 100% te same fortepianowe popisy Emersona z Welcome Back - tyle, że kończyły się one w momencie kiedy wchodził Palmer z Lake'm. Po prostu ordynarne wyciszenie. Kaczor oczywiście walnął coś w deseń - I tak to drodzy państwo się kończy....
Gówno prawda - (wiem bo miałem ten fragment zgrany na MC i osłuchany do bólu) kończy się to tak jak na Welcome Back. Ciekawe czy Kaczor nie rozpoznał, że to zapis tego samego koncertu? Czy jak zwykle popłynął z flow swojej megalomanii?
Spytacie - czy męczy mnie wachlowanie 3 płytami na gramofonie. Może i by męczyło, ale dzieci tak rwą się do opuszczania hydraulicznego ramienia gramofonu, że mam przy tym taki sam ubaw jak przy słuchaniu zawartości płyt
Ni samobójcza śmierć Emersona, ni przegrana walka z raczyskiem Lake'a nie zmieniły tendencji (co dziwne).
Jednak w ostatnich dniach, ot tak - chyba z nudów, ręka powędrowała po 3 płytowy winylowy album - Welcome Back My Friends.
Co się zadziało po opuszczeniu igły w rowki pierwszej z płyt? Chyba magia. Bo zażarło na całego! Dynamika winyla poraża, wersja kupiona na CD pod koniec lat 90 to nędzny kadłubek wobec trzech czarnych kawałków z tworzyw sztucznych upchanych w ultra niepraktyczne opakowanie (te zasrane litery ELP).
A co podczas słuchania? Syn powiedział (przy pierwszym słuchaniu!), że Tarkus to jego ulubiona piosenka (??). Mnie na stronie 3 niemal łzy się pojawiły przy tym improwizowanym fragmencie i tym jebnięciu basu Lake'a (chyba już o tym kiedyś pisałem?) - powrót do lat nastoletnich.
Przy improwizacjach na fortepianie - tu kolejna anegdota - gdzieś w 97/98 Kaczkowski puszczał ELP z płyty King Biscuit, były to na 100% te same fortepianowe popisy Emersona z Welcome Back - tyle, że kończyły się one w momencie kiedy wchodził Palmer z Lake'm. Po prostu ordynarne wyciszenie. Kaczor oczywiście walnął coś w deseń - I tak to drodzy państwo się kończy....
Gówno prawda - (wiem bo miałem ten fragment zgrany na MC i osłuchany do bólu) kończy się to tak jak na Welcome Back. Ciekawe czy Kaczor nie rozpoznał, że to zapis tego samego koncertu? Czy jak zwykle popłynął z flow swojej megalomanii?
Spytacie - czy męczy mnie wachlowanie 3 płytami na gramofonie. Może i by męczyło, ale dzieci tak rwą się do opuszczania hydraulicznego ramienia gramofonu, że mam przy tym taki sam ubaw jak przy słuchaniu zawartości płyt
Oj zabiłeś mi ćwieka i musiałem poszperać w necie, jednak wg Wikipedii (o King Biscuit):Tarkus pisze:O ile pamiętam, KBWH to był jakiś koncert z 1974 roku, więc późniejsza trasa, niż to co zapisano na Welcome Back... Inna sprawa, że Welcome Back... ma momenty, ale wybitną koncertówką nie jest, wolę Works Live.
Tracks 11-14 on Disc One and Track 1 on Disc Two were recorded at the Anaheim Convention Center in Anaheim, California on February 2, 1974. These recordings are the same as the ones used on 'Welcome Back My Friends to the Show That Never Ends, Ladies and Gentlemen...' however, the mix is slightly different.
Przyznam, że zdziwiłeś mnie swoimi odczuciami do Works Live. Ja tego albumu nie lubię. Elementem, który chyba ma na to największy wpływ jest bardzo specyficzne (mnie irytujące) brzmienie basu.
- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3782
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
https://www.youtube.com/watch?v=FlAgruuf-64
Zapowiedź fascynującego wydawnictwa - piękny koncert, plejada imponujących nazwisk - Porcaro, Colaiuta, Lukather, Auger, Jobson i cudowne niewidome dziecko - Rachel Flowers ( na youtubie można oglądać jej popisy w repertuarze ELP - miło, że ją również zaproszono ).
Zapowiedź fascynującego wydawnictwa - piękny koncert, plejada imponujących nazwisk - Porcaro, Colaiuta, Lukather, Auger, Jobson i cudowne niewidome dziecko - Rachel Flowers ( na youtubie można oglądać jej popisy w repertuarze ELP - miło, że ją również zaproszono ).
...Nobody expects the Spanish inquisition !