The Cure
Moderatorzy: Bartosz, Dobromir, gharvelt, Moderatorzy
-
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4419
- Rejestracja: 26.01.2010, 11:45
- Lokalizacja: Łódź
Re: The Cure
No, tak!
Zanim tam pojedzie , zrobię Mu "kartkówkę" z częstotliwości, czy coś takiego...
Zanim tam pojedzie , zrobię Mu "kartkówkę" z częstotliwości, czy coś takiego...
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
Re: The Cure
Layla, też czekałem na Burn. W przedkoncertowej rozgrzewce przypomniałem sobie ten utwór i bardzo bardzo go polubiłem. Aż nabrałem ochoty, żeby obejrzeć ponownie (po ponad 20 latach) Kruka.
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Re: The Cure
Znam "Burn" z innych źródeł niż z "Kruka", muszę w takim razie ten film zobaczyć, tym bardziej że cała ścieżka dźwiękowa wydaje się być atrakcyjna.
Jak Błyskawica gdy się Dzieciom
Jej istotę naświetla
Prawda musi razić stopniowo
By się nie oślepło –
Emily Dickinson
Jej istotę naświetla
Prawda musi razić stopniowo
By się nie oślepło –
Emily Dickinson
- gharvelt
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 5834
- Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
- Lokalizacja: Kraków
Re: The Cure
Natomiast mnie studyjna wersja "Burn" nigdy jakoś wielce nie porywała, a tymczasem wczorajsze wykonanie okazało się bardzo przekonujące. Z tych późniejszych kawałków (tj. wydanych po latach 80.) z przyjemnością posłuchałbym na żywo "The Loudest Sound", no ale tego akurat zespół nie zaplanował.
- Heartbreaker
- album CD
- Posty: 1527
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Re: The Cure
Niezłej jakości filmiki gość zamieścił z Krakowa.
https://youtu.be/TLyWgFKxXgw
https://youtu.be/AI7lg7XzLHE
https://youtu.be/TLyWgFKxXgw
https://youtu.be/AI7lg7XzLHE
- alternativepop
- remaster
- Posty: 2429
- Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: The Cure
Ja już po łódzkim koncercie. To była moja czwarta przygoda z The Cure na żywo. Wcześniej widziałem ich w starej hali sportowej w Łodzi w 2000 r, w katowickim Spodku w 2008 r. oraz ponownie w Łodzi, tym razem już w Atlas Arenie w 2016 r. Najlepiej w pamięci zapisał mi się koncert z 2016 roku. I chyba ten wczorajszy nie przebił tego wrażenia. Najbardziej zapamiętam brawurowe wykonanie "A Forest" a także trójpak "Cold", "A Strange Days", "Burn". Niestety, ale nowe numery nie zrobiły na mnie jakiegoś powalającego wrażenia. Niestety, ale na tle starych numerów wypadają bladawo. No może, gdy w końcu The Cure wyda je na płycie (oby) zabrzmią lepiej. Na razie jednak nie przekonują mnie. Ogólnie z koncertami The Cure mam taki problem, że trudno mi je całościowo i konceptualnie docenić. Są super numery, czasami całe powalające fragmenty, ale z uwagi na ogólny eklektyzm twórczości zespołu i fakt, że setlista dobierana jest tak, żeby tę eklektyczność ukazać, cały koncert jest... no właśnie eklektyczny. Dołujące numery przeplatają się z utworami rozmarzonymi i banalnymi przebojami. Ale to mogłoby zagrać, gdyby jakoś dobrze dobrać i poukładać. I tu właśnie mam wrażenie, że setlista jest ułożona niezbyt wprawnie. Właściwie było tak prawie za każdym razem, gdy widziałem i słyszałem The Cure. Sorry, ale "The Walk" zaraz po "Fascination Street" kompletnie mi nie pasuje. No ale to tylko moje wrażenie. I tak jestem zadowolony z koncertu. Bo to The Cure. Jeden z najważniejszych zespołów w mojej historii słuchacza muzyki.
Setlista: https://www.setlist.fm/setlist/the-cure ... 146c1.html
Ponieważ jakiś czas temu stwierdziłem z przerażeniem, że po kilku latach praktycznie kompletnie nie pamiętam wrażeń z koncertów, na których byłem zacząłem ostatnio nagrywać filmiki. Dzięki temu wrażenie z koncertu jest utrwalone
. No a skoro już nagrywam, to dzielę się z innymi.
Filmiki nie są takiej dobrej jakości jak te, które zapodał kolega Heartbreaker, ale coś tam widać, coś ta słychać
https://www.youtube.com/watch?v=LXvl2ZqmM-k
(koncert)
https://www.youtube.com/watch?v=NcXX9dqw78k
(bisy 1)
https://www.youtube.com/watch?v=J0pbImMp2xs
(bisy 2)
Setlista: https://www.setlist.fm/setlist/the-cure ... 146c1.html
Ponieważ jakiś czas temu stwierdziłem z przerażeniem, że po kilku latach praktycznie kompletnie nie pamiętam wrażeń z koncertów, na których byłem zacząłem ostatnio nagrywać filmiki. Dzięki temu wrażenie z koncertu jest utrwalone

Filmiki nie są takiej dobrej jakości jak te, które zapodał kolega Heartbreaker, ale coś tam widać, coś ta słychać

https://www.youtube.com/watch?v=LXvl2ZqmM-k
(koncert)
https://www.youtube.com/watch?v=NcXX9dqw78k
(bisy 1)
https://www.youtube.com/watch?v=J0pbImMp2xs
(bisy 2)
- alternativepop
- remaster
- Posty: 2429
- Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: The Cure
No i powiem, że dzisiaj już dwa razy przesłuchałem swojego materiału z wczoraj i coraz bardziej mi się podoba ten koncert
)). Na pewno ulubione momenty to jak już pisałem:
6. Cold
7. A Strange Day
8. Burn
a także
12. Play for Today
13. 39
14. Shake Dog Shake
no i kapitalne "A Forest" poprzedzone równie wspaniałym "Hanging Garden"
18. The Hanging Garden
19. Primary
20. A Forest
Bardzo przyjemny był też sam początek koncertu:
2. Pictures of You
3. A Night Like This
4. Lovesong
Nawet to "Alone" całkiem mi się zaczęło podobać.
Mimo wszystko ja bym inaczej wymieszał ten sam zestaw utworów, który był wczoraj. "Friday I'm in Love" nie lubię i może być w bisach (ludzie nie darowaliby, gdyby tego nie było), ale inne hity naprawdę można było dać w zasadniczej części koncertu i ogólnie trochę poprzestawiać ze sobą poszczególne numery. No ale ogólnie i tak było SUPER!

6. Cold
7. A Strange Day
8. Burn
a także
12. Play for Today
13. 39
14. Shake Dog Shake
no i kapitalne "A Forest" poprzedzone równie wspaniałym "Hanging Garden"
18. The Hanging Garden
19. Primary
20. A Forest
Bardzo przyjemny był też sam początek koncertu:
2. Pictures of You
3. A Night Like This
4. Lovesong
Nawet to "Alone" całkiem mi się zaczęło podobać.
Mimo wszystko ja bym inaczej wymieszał ten sam zestaw utworów, który był wczoraj. "Friday I'm in Love" nie lubię i może być w bisach (ludzie nie darowaliby, gdyby tego nie było), ale inne hity naprawdę można było dać w zasadniczej części koncertu i ogólnie trochę poprzestawiać ze sobą poszczególne numery. No ale ogólnie i tak było SUPER!
Re: The Cure
Dziękuję wszystkim za powyższe opinie - szczególnie też dziękuję alternativepopowi za wrzucenie całości (!) koncertu, ja muszę przyznać, że był on dla mnie pewnym wyzwaniem, bo niewiele brakowało, abym w pewnym momencie po prostu położył się na tej płycie i odpłynął (a gdybym miał miejsce siedzące, to na bank bym kontemplował na śpiąco). W związku z tym fajne było dla mnie, mimo niedostatków technicznych, "powtórzenie" znacznych fragmentów tego występu via youtube i chyba bardziej doceniłem, że tam byłem 
No bo, tak na pierwsze wrażenie, byłbym mniej skonny do ochów od moich przedpiszców. Parafrazując Maćka opinię o nagłośnieniu, koncert na szkolną czwórkę, nie jakąś bardzo mocną. Czyli wystarczająco, żebym był zadowolony, że byłem, ale niewystarczająco, żeby naprawdę porwać. Z kolei nagłośnienie to raczej na szkolną tróję, trochę krążyłem po tej płycie, nawet nie w poszukiwaniu legowiska, ale żeby wysokie częstotliwości mniej jazgotały. Nie mówię, że był jakiś dramat, stadion narodowy, była niezła selektywność i w ogóle, ale jakaś metaliczność, jakby skompresowanie brzmienia, nie należały do szczególnie przyjemnych w odbiorze.
Tutaj wypowiadam się oczywiście jako
Natomiast odniosę się opozycyjnie do kwestii wokalu, na czym znam się lepiej i ja tutaj do Roberta Smitha mam dużo zastrzeżeń. Szczególnie boleśnie odczułem Lovesong, który brzmiał, jakby miłość była dawno uwiędła, oraz Play For Today, gdzie publika owszem pięknie zapiewała, ale główny pieśniarz sprawiał wrażenie, jakby wprost bał się wyższych rejestrów, żeby mu aby struna nie pynkła
Dynamiki brakowało mu wg mnie również w kończącym Boys Don't Cry, ale zignorowałem to, samemu drąc się na całe gardło i zagłuszając pozbawionego nieco punkowego zadziora wokalisty
Oczywiście w wielu innych miejscach śpiewał bardzo fajnie i to tak, jak z tym nagłośnieniem: nie że źle, ale mogłoby śmiało być lepiej. Inaczej jeszcze: charyzma zdecydowanie TAK, a głos nie zawsze.
Powyższa różnica mogła wynikać z tego, że w przeddzień była inna forma, a także z różnego odbioru tego samego. W każdym razie coś na pewno pozmieniali, bo choćby:
Jeszcze jedno: dla mnie może postacią numer jeden był tego wieczoru perkusista. A już zwłaszcza jak zaczął młócić w Burn, i młócił tak od a do z, to było naprawdę porywające, i ten utwór uznaję za numer jeden setu głównego. Perkusista generalnie najbardziej mi się podobał właśnie kiedy nie grał po prostu rytmu, tylko operował melodią i barwami, a robił to częściej niż bym się spodziewał.
Może wystarczy mojego mądrzenia się.
Zakończę tym, że bardzo cieszę się zarówno z tego, że miałem wreszcie sposobność zobaczenia na żywo The Cure, jak i z tego, że miałem sposobność zobaczenia na żywo esforty'ego, a z tego drugiego chyba nawet bardziej i w tym miejscu chciałem serdecznie podziękować za wspaniałą gościnę i zachęcić całe forum Dinozaurów, żeby jeździło na koncerty po całym kraju i spotykało się live z innymi forumowiczami

No bo, tak na pierwsze wrażenie, byłbym mniej skonny do ochów od moich przedpiszców. Parafrazując Maćka opinię o nagłośnieniu, koncert na szkolną czwórkę, nie jakąś bardzo mocną. Czyli wystarczająco, żebym był zadowolony, że byłem, ale niewystarczająco, żeby naprawdę porwać. Z kolei nagłośnienie to raczej na szkolną tróję, trochę krążyłem po tej płycie, nawet nie w poszukiwaniu legowiska, ale żeby wysokie częstotliwości mniej jazgotały. Nie mówię, że był jakiś dramat, stadion narodowy, była niezła selektywność i w ogóle, ale jakaś metaliczność, jakby skompresowanie brzmienia, nie należały do szczególnie przyjemnych w odbiorze.
Tutaj wypowiadam się oczywiście jako
he he, jednak ma wiedza nie jest wystarczającą, by odnieść się do kwestii ciepła i głębi basuCrazy się zna, to nam jutro powie.

Natomiast odniosę się opozycyjnie do kwestii wokalu, na czym znam się lepiej i ja tutaj do Roberta Smitha mam dużo zastrzeżeń. Szczególnie boleśnie odczułem Lovesong, który brzmiał, jakby miłość była dawno uwiędła, oraz Play For Today, gdzie publika owszem pięknie zapiewała, ale główny pieśniarz sprawiał wrażenie, jakby wprost bał się wyższych rejestrów, żeby mu aby struna nie pynkła


Powyższa różnica mogła wynikać z tego, że w przeddzień była inna forma, a także z różnego odbioru tego samego. W każdym razie coś na pewno pozmieniali, bo choćby:
- i pierwszy bis był zasadniczo odmieniony. Pozostał na początek ten nowy numer, I Can Never Say Goodbye, który akurat bardzo mi się podobał (w przeciwieństwie do innego, który był blisko początku), ale potem Hanging Garden, a przede wszystkim Forest, który na nagraniu z Krakowa faktycznie brzmi jakoś dziwnie, a tu był wręcz brawurowy (i tu Smithowi się chciało!), świetny moment, nie wiem, czy cały pierwszy bis nie był dla mnie wręcz the best (a może dlatego, że zacząłem wtedy intensywnie pchać się do przodu?). Drugi bis też bardzo fajny, ale to taki samograj, same hity, tralala, tany tanyzestaw z pierwszego bisu mógł być mniej zamulasty

Jeszcze jedno: dla mnie może postacią numer jeden był tego wieczoru perkusista. A już zwłaszcza jak zaczął młócić w Burn, i młócił tak od a do z, to było naprawdę porywające, i ten utwór uznaję za numer jeden setu głównego. Perkusista generalnie najbardziej mi się podobał właśnie kiedy nie grał po prostu rytmu, tylko operował melodią i barwami, a robił to częściej niż bym się spodziewał.
Może wystarczy mojego mądrzenia się.
Zakończę tym, że bardzo cieszę się zarówno z tego, że miałem wreszcie sposobność zobaczenia na żywo The Cure, jak i z tego, że miałem sposobność zobaczenia na żywo esforty'ego, a z tego drugiego chyba nawet bardziej i w tym miejscu chciałem serdecznie podziękować za wspaniałą gościnę i zachęcić całe forum Dinozaurów, żeby jeździło na koncerty po całym kraju i spotykało się live z innymi forumowiczami

jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
Re: The Cure
Niedawno byłem w antykwariacie i kupiłem, nieco w ciemno, koncertówkę Paris. Koncert z 1992 roku z trasy promującej płytę Wish, no i dziwna sprawa, bo prawie w ogóle nie ma utworów z tej płyty. Ale coś mnie tknęło, żeby zaryzykować i ani trochę nie żałuję. Słucha się tego znakomicie, jak to się mówi: jest klimat. Ciekawa sprawa, bo niemal równocześnie zespół wydał inną koncertówkę pt. Show, z tej samej trasy, ale - wystarczy sobie porównać zestawy utworów z tych dwóch wydawnictw: nie ma w ogóle lub prawie w ogóle żadnych punktów stycznych. Jak to bywa u The Cure, dwa kompletnie różne światy, jak dwa koncerty w tym samym mieście z różnymi setlistami, i to chyba świetnie podsumowuje drogę artystyczną zespołu. Oczywistych rozwiązań tu nie ma. Na Show, jak czytam, występuje to, czego by się człowiek spodziewał, czyli: nowa płyta oraz przeboje. Paris to najwyraźniej wydawnictwo dla fanów, dla takich, co sięgają pamięcią dalej, a przede wszystkim cenią w twórczości zespołu te bardziej mroczne, a przynajmniej melancholijne okolice.
Zaczyna się od dwóch klasyków z Pornografii, potem dwa jeszcze starsze z 17 Seconds, wszystkie super. Potem przebieżka po późniejszych płytach i robi się nieco lżej, ale też np. bez problemu wchodzi takie Catch, które nie zawsze wchodziło mi bez problemu. Piękne i też nieoczywiste akcenty w postaci np. Charlotte Sometimes. Zespół w bardzo dobrej formie, taka muzyczna pewność z nich bije. Publiczność żywa i jak pięknie śpiewają Play For Today
Bardzo udany zakup!
Zaczyna się od dwóch klasyków z Pornografii, potem dwa jeszcze starsze z 17 Seconds, wszystkie super. Potem przebieżka po późniejszych płytach i robi się nieco lżej, ale też np. bez problemu wchodzi takie Catch, które nie zawsze wchodziło mi bez problemu. Piękne i też nieoczywiste akcenty w postaci np. Charlotte Sometimes. Zespół w bardzo dobrej formie, taka muzyczna pewność z nich bije. Publiczność żywa i jak pięknie śpiewają Play For Today

Bardzo udany zakup!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- gharvelt
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 5834
- Rejestracja: 14.04.2014, 20:52
- Lokalizacja: Kraków
Re: The Cure
Jak zobaczyłem, że jest nowy wpis w temacie The Cure, byłem całkowicie pewny, że to o wydanej dziś, po baaardzo długim czasie oczekiwania, najnowszej płycie Songs of a Lost World, a tu o jakichś starociach koncertowych
No ale skoro już poczułem się sprowokowany do napisania, to dodam, że ja dziś sobie z przyjemnością tego świeżego albumu posłuchałem, więcej niż raz, i z dłuższym zapętleniem utworu "And Nothing Is Forever". Zawartość płyty to nie taka całkowita niespodzianka, bo przecież niektóre utwory grywane były na koncertach już od dłuższego czasu, tym niemniej cieszy, że w końcu ukazały się w jakości studyjnej - wg mnie brzmią lepiej niż live. Ogólnie naprawdę dobre wydawnictwo, spójne, równy poziom, bez zbędnego wydłużania. Nie zdziwi mnie, jeśli będzie uznawane za najlepsze dokonanie zespołu z epoki po "Disintegration". Dla mnie to oczywistość i bardzo pozytywne zaskoczenie, po tylu latach istnienia grupy.


Re: The Cure
Zgadzam się, że nowa płyta The Cure jest zaskakująco dobra. Ja powiedziałbym, że to ich najlepszy album po "Wish" - który zresztą podoba mi się bardziej niż okrzyczany "Disintegration". 

„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
- Heartbreaker
- album CD
- Posty: 1527
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Re: The Cure
Wow! Koncert na 31 piosenek, od zespołu, który istnieje od prawie 50 lat. I jeszcze wrzucają to w całości w internety, w dobrej jakości.
Już wiem, że swoją znajomość z nowym albumem zacznę właśnie od tego wykonania. Dzięki za linka!
Już wiem, że swoją znajomość z nowym albumem zacznę właśnie od tego wykonania. Dzięki za linka!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
zostaną jeszcze morze i wiatr
- Heartbreaker
- album CD
- Posty: 1527
- Rejestracja: 28.03.2009, 08:16
Re: The Cure
Bywało i 37 piosenek: https://www.setlist.fm/setlist/the-cure ... 6bf16.html
Byłem na tym koncercie i przyznam, że zastanawiałem się, który będzie ostatnim numerem? A oni grali i grali, i grali...
Byłem na tym koncercie i przyznam, że zastanawiałem się, który będzie ostatnim numerem? A oni grali i grali, i grali...