King Crimson

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
KubusPuchatek
kaseta "chromówka"
Posty: 160
Rejestracja: 11.04.2007, 21:41

King Crimson

Post autor: KubusPuchatek »

Ah, King Crimson ... Moim skromnym zdaniem, jeden z najlepszych progresywnych zespołów wszech czasów, a także jest to grupa z Top 3 moich ulubionych kapel. Każda płyta to dla mnie mistrzostwo świata, fantastyczne zróżnicowanie, bajeczny klimat, świetny wokal, wirtuozeria instrumentalna itp. Swoją pierwszą płytą "In The Court of The Crimson King", wydaną w 1969 roku rozpoczęli nowy kierunek i rozdział w historii muzyki, wyznaczyli nowe ścieżki, którymi do dziś kroczy ogromna ilość młodych zespołów (choćby Tool, a nawet ciężej - Mastodon). Robert Fripp - jest to na pewno jeden z najlepszych gitarzystów jakich miałem okazję słuchać (małą "rozprawkę" o nim, wrzuce w kolejnym poscie), z prawie nieograniczonym umysłem muzycznym. Jest także mistrzem melotronu, choć moim zdaniem jego duzą wadą, była/jest jednak dość apodyktyczna osobowość. Zdecydowanie powinien pozwolić realizować swoje pomysły muzykom z którymi współpracował - Wettonowi, Brufordowi, McDonaldowi itp., którzy może nie byli takimi geniuszami jak Fripp, ale również mieli wiele ciekawych pomysłów (co możemy usłyszeć na ich znakomitych solowych płytach). Szkoda, że po "Red" Fripp rozwiązał zespół, bo zapewne gdyby nagrał kolejną tak genialną i przystępną płytę to mielibyśmy zespół znany tak jak Led Zeppelin, Jethro Tull, Pink Floyd itp., ale Fripp zawsze unikał blasku sławy i był wiecznym łamaczem form.

Jimi Hendrix po jednym z koncertów King Crimson: "Uściśnij moją lewą dłoń, człowieku - jest bliżej serca"

Obrazek

Ogromne wrażenie robią na mnie koncerty King Crimson. Fripp zawsze wspominał, że nagrywnie płyt studyjnych to dla niego "nudny obowiązek" i to koncerty są esencją muzyki Karmazynowego Króla. Osobiście do gustu najbardziej przypadł mi koncertowy (studyjny także) skład Fripp-Cross-Bruford-Wetton, oraz Fripp-Lake-Giles-McDonald. Ten pierwszy to po prostu cud, miód i orzeszki. Utwory w ich wykonaniu wypadają genialne, okraszone oczywiście ogromną dawką improwizacji (co typowe dla Króla), a także muzyczną i wokalną wirtuozerią. Szczególnie polecam box "The Great Deciever", a także łatwiej dostępne "USA". Skład pierwotny, nie bez przyczyny uznawany jest za najlepszy. Szczególnie powala tutaj wokal Lake'a (później Emerson, Lake & Palmer) oraz świetna gra na bębnach Giles'a. Tutaj zdecydowanie mogę polecic box "Epitaph". Bardzo ciekawe są rownież łatwo dostępne bootlegi Crimson'a (programy p2p), częśc niestety jest niesłuchalna przez fatalną jakość, ale można znaleźć kilka białych kruków jak np. "Live At A Beat Club" albo ten z Warszawy. Oba brzmią jak oficjalne albumy koncertowe, choc w tym pierwszym może smucić długość tegoż materiału, bo to zaledwie 40 minut. Z takich innych łatwiej dostępnych (sam nie mam tego zbyt dużo, bo mnie zwyczajnie nie stać ) to polecam - "The Night Watch", "Cirkus- The Young Persons Guide To King Crimson Live", "Ladies Of The Road" albo "VROOM VROOM", "Earthbound" (choć tutaj niezmiernie mnie denerwuje paskudna jakość tego materiału, a jest to płyta oficjalna !) itp. Te płytki postaram się dokładnie opisać w kolejnych postach.

Może teraz pokrótce omówię ulubione krążki:
:arrow: In The Court of The Crimson King - w tym przypadku nie da się napisać nic błyskotliwego. Tego po prostu trzeba posłuchać, gdyż jest to esencja stylu, niedościgniony wzór dla wielu kapel prog rockowych itd. "21st Century Schizoid Man", "I Talk To The Wind", "Epitaph", "Moonchild", "In The Court Of The Crimson King" - cudo.
:arrow: In The Wake of Poseidon - wyjątkowo podobna do debiutu, czuć, że to ten sam zespół, choć tutaj był już właściwie w rozsypce. Bardzo dobra, a szczególnie zakręcona, jazz-rockowa kompozycja "Cat Food".
:arrow: Lizard - Bardzo ciężko przebrnąć przez ten krążek, ale jak już się go polubi, to na zawsze tak pozostanie. Dużo słychać tu wpływów jazzowych, pozornie chaotyczna, ale składająca się razem w jedną spójną całość. Odpowiednik najbardziej zakreconych plyt Floyd'ow.
:arrow: Islands - Podobna do swojej poprzedniczki, choć nie uświadczymy już na niej tylku eksperymentów. "Ladies of The Road", powolnie rozwijająca się suita "Islands", utwór tytulowy itd. - czysty geniusz, jedna z moich ulubionych płyt Karmazynowego Króla (flet! improwizacje!)
:arrow: Lark's Tongues In Aspic - Fantastyczny krążek, debiutuje tutaj najlepszy (moim zdaniem) skład Cross-Bruford-Fripp-Wetton. Potężne riffy i MIAŻDZĄCE brzmienie - dwie części "Lark's Tongues In Aspic" wgniatają w fotel, podobnie jak wspaniała "balladka" "Book of Saturday".
:arrow: Starless And Bible Black - Tak jak na poprzedniczce, wyjątkowo potężne brzmienie. Jest to w większości materiał zagrany na żywo, tyle że z wyciętymi odgłosami oklasków. No i jest tutaj jedna z najlepszych kompozycji Crimsonów - genialny "The Night Watch" i choćby dla tego utworu warto zakupić ten longplay (arcyciekawe improwizacje!)
:arrow: Red - Arcydzieło w skali wieku !!!!! Muzyka nie-do-opisania-słowami, coś takiego jak "The Dark Side of The Moon" Floydów, albo "Physical Graffiti" Zeppelinów. Kiedy jeszcze tej plytki nie znalem, to nie wierzylem, ze cos moze przebic, albo chociaz rownac sie debiutowi. Ale ten krazek jest cudny, wlasciwie ten sam poziom.

Niezbyt odpowiada mi okres tzw. "Kolorowej Trylogii" w latach 80', chociaz na plus moge wyroznic "Discipline", z ktorego wydaniem, Krol dal wytyczne praktycznie na cale kolejne 10-lecie. Na "Beat" i "Three Of A Perfect Pair" za dużo brzmien syntetycznych i za mało improwizacji. Wyjątkowo dobre są natomiast płyty z lat 90' tj. minialbum "VROOM" oraz "THRAK", które są bliźniaczo podobne do "Red" (jeżeli chodzi o brzmienie), tyle że zaadaptowane na lata 90'. "The ConstrucKtion of Light" i "The Power To Belive" to w sumie zupelnie inny zespol, tak poteznie dawno nikt nie gral, bardzo mi sie to podoba. Nawet po tylu latach grania, Fripp z ekipa potrafia nagrac cos tak oryginalnego i swiezego.

Podsumowując: genialny zespół, pierwsze 7 płyt to mus dla każdego fana prog rocka. Szczerze polecam

pozdrawiam

EDIT: Właśnie sobie przypomniałem o bardzo interesującym krązku King Crimson pt. "THRaKaTTaK", czyli materiale zarejestrowanym podczas zespołowych improwizacji na temat utworu "THRAK". Pierwsze wrażenie po jego przesłuchaniu może być bardzo negatywne, gdyż ten album to prawdziwa awangarda, Fripp penetruje tutaj zupełnie jeszcze niezbadane tereny muzyczne, często pozbawione struktury, melodii, harmoni a nawet rytmu. Po prostu nowy wymiar muzyczny w który warto "wejść", ale niekoniecznie żeby zrozumieć, tylko (jak to ujęto w "Teraz Rocku") przynajmniej się rozejrzeć.

PS. W kolejnych postach bede staral sie omawiac dokladniej poszczegolne plyty :)
Awatar użytkownika
Kasia S.
maxi-singel kompaktowy
Posty: 724
Rejestracja: 11.04.2007, 23:18
Lokalizacja: Katowice/Kluczbork
Kontakt:

Post autor: Kasia S. »

Kubuś no to mnie pobudziłeś do działania :D.
I już wiem co będę dzisiaj robić...
Słuchać King Crimson a później próbować ująć w słowa tą muzykę, co nie jest prostym zadaniem :P. Potrzeba jest dużo synonimów do słowa "geniusz" i "cudo" i nie wiem czy jest ich wystarczająco dużo.

Jeśli chodzi o zespół sam w sobie. To mogę się podpisać pod słowami:
KubusPuchatek pisze:Ah, King Crimson ... Moim skromnym zdaniem, jeden z najlepszych progresywnych zespołów wszech czasów, a także jest to grupa z Top 3 moich ulubionych kapel.
Tak... dokładnie tak.
Słowa te nie wymagają żadnego komentarza z mojej strony, bezapelacyjnie KC to jedna z najlepszych (zdaniem wielu najlepsza) grupa tworząca muzykę progresywną kiedykolwiek.

Zresztą jeśli chodzi o post Kubusia to w zasadzie gdyby całego go zacytowała to myślę, że można by to uznać, ponieważ w prawie wszystkim się z nim zgadzam.

Niestety i to jest mój wielki błąd (czuję, że będę żałować tego, że się przyznałam) nie znam koncertowych dokonać Karmazynowego Króla co jest wręcz niedopuszczalne i wstydzę się za moje potworne braki- które oczywiście nadrobię :).

Podsumowując zacytuję Kubusia jeszcze raz:
KubusPuchatek pisze:genialny zespół, pierwsze 7 płyt to mus dla każdego fana prog rocka. Szczerze polecam
Jednak wydaje mi się, że tego zespołu polecać nie trzeba.

PS. Tak jak już wcześniej napisałam, postaram się wtrącić kilka słów na temat płyt KC jednak wcześniej muszę je sobie odświeżyć :).
Awatar użytkownika
Kasia S.
maxi-singel kompaktowy
Posty: 724
Rejestracja: 11.04.2007, 23:18
Lokalizacja: Katowice/Kluczbork
Kontakt:

Post autor: Kasia S. »

King Crimson- In the Court of the Crimson King

Najlepszy debiut jaki kiedykolwiek słyszałam. Płyta, której nie jestem w stanie opisać słowami. Wspaniała, genialna, niedościgniona… Można pisać dużo i długo, jednak muzyka przemawia sama za siebie. Arcydzieło. Każdy z nas w zupełnie inny sposób uczuje i odbiera tą muzykę i właśnie między innymi to świadczy o jej wielkości.
Pochodzi z niej jeden z moich ulubionych utworów w ogóle- Epitaph.
W ogóle strasznie się męczę przy napisaniu tej recenzji… ponieważ ile razy można powielać to samo tylko, że w innych słowach? Ile raz można pisać, że ta płyta to geniusz w czystej postaci? Napisać dobrą i oryginalną recenzję tego albumu to nie lada wyczyn, tak więc oszczędzę wam męczarni i nic już nie napiszę.
Dodam jedynie jako podsumowanie, że na tej płycie jest wszystko to co w muzyce kocham najbardziej…
Odrobinę szaleństwa, chaosu i improwizacji- 21st Century Schizoid Man oraz druga część Moonchild
Melancholia, smutek, ból, mroczny nastrój i spokój- Epitaph oraz I Talk To The Wind
Oraz zupełnie nie dający się w jakikolwiek sposób określić The Court Of The Crimson King.
Nie muszę pisać, że polecam ten album i jest to pozycja obowiązkowa, ponieważ jestem pewna, że na forum nie ma osoby, która go nie zna.

PS. Jeszcze tylko wtrącę słówko na temat okładki- genialna.


Obrazek
Awatar użytkownika
Włodek
epka kompaktowa
Posty: 1198
Rejestracja: 12.04.2007, 07:29

Post autor: Włodek »

Kilka moich opinii o tym arcygenialnym zespole ze starej lokalizacji - szkoda żeby te niezwykle błyskotliwe ;) spostrzeżenia zaginęły. Może z czasem dodam coś jeszcze, jak będzie okazja.

O debiucie:
Nie pamiętam kiedy ostatni raz słuchałem In The Court... ale pamiętam za to dokładnie jaka była moja opinia po tym odsłuchu: ta płyta po latach się broni. I ręczę Ci, buubi, że jeśli za 5 albo 10 lat w końcu zagości ona w Twoim odtwarzaczu to powiesz sobie to samo. Nie ma totamto, In The Court... to monolit i przez wieki nie pojawi się na niej żadna ryska :).

I znowu:
Mówicie sobie co chcecie ale Jedynka KC po tylu latach nadal się broni i sadzę, że i za kolejne 20 ludziska też bedą słuchać tej muzy z rozdziawioną paszczą bo jest ona wybitna i tyle. Fripp wprawdzie w jedym z wywiadów trochę psioczył na swoje dzieło ale on się nie zna ;).

Ogólnie:
Z dobrym zespołem jest tak: sięgasz po jakąś płytę i wydaje ci się genialna, myślisz nawet, że skoro nagrali coś takiego to już na pewno nie są w stanie nagrać czegoś lepszego. Tymczasem sięgasz po kolejną i ona ... również jest genialna, potem po nastepną i znowu to samo :). Z czasem masz swoją ulubioną, tę "najgenialniejszą" ale po jakimś czasie okazuje się, że jednak nie, nie ta, a tamta, potem znowu twój typ się zmienia - wszystko zależy od nastroju i chwilowej chęci na taki a nie inny rodzaj muzyki (rock, jazz, jazz-rock). To potrafią tylko zespoły z najwyższej półki. Tak właśnie jest z King Crimson.

O albumie Earthbound:
Z tą płytą sprawa jest trochę dziwna. Krytycy (tfu! tfu!) bardzo wieszali psy na tym albumie, sam Fripp też nie był z niego zadowolony, tymczasem w mojej opinii to bardzo udana pozycja w dyskografii, szkoda tylko, że dźwięk jest tak marnej jakości.
Przede wszystkim Earthbound ma niebywałą wartość historyczną - skład zespołu, który za chwilę miał się zmienić oraz to, że jest to pierwsza oficjalna koncertówka zespołu. Ja tę płytę uwielbiam przede wszystkim za jazz-rockowy pazur (ach ten sax!) oraz bezkompromisowość. Utwory Peoria, Earthbound czy Groon po prostu wgniatają w ziemię. W tym ostatnim to już bardzo odjechana psychodelia. Niestety, jak już wspomniałem, jakość dźwięku mocno obniża odbiór tego występu.

O THRaKaTTaK:
Wyjaśnienie dla tych, którzy nie wiedzą, być może są tacy: THRaKaTTaK to zlepek improwizacji do utworu Thrak dokonany w studio. Po prostu wybrano ileś tam improwizacji z różnych koncertów i posklejano je do kupy tworząc niby-całość. To nie jest typowa płyta Króla i należy ją traktować jako swego rodzaju eksperyment. Jest ona przeznaczona dla bardzo wyrobionych słuchaczy, a właściwie tylko do zagorzałych fanów Crimson.
Podobnego zabiegu ze sklejaniem improwizacji (solówek) dokonano w przypadku Schizofrenika - efektu można posłuchać na drugim CD z wydawnictwa KCCC Ladies On The Road, który również polecam tylko masochistom - ja słucham tego wyłącznie na straszliwym kacu, a że zdarza mi się to ostatnio bardzo rzadko więc ... :).

O "kolorowej trylogii":
Żeby nie być gołosłownym - uprzedzam jednak, że to sprawa całkowicie subiektywna - napiszę dlaczego nie uważam tych płyt za świetne, a jedynie za dobre (słowo "dobre" odnosi się wyłącznie do całej twórczości KC bo w porównaniu z płytami innych wykonawców z tego okresu należałoby użyć raczej sformułowania "genialne"):
- brzmienie - stało się nieco "syntetyczne", zabrakło soczystych gitarowych riffów, nie ma też jazzowego klimatu znanego z lat 70.,
- kompozycje nieco się uprościły - nie w sensie technicznym bo to co Fripp i Belew wyprawiają na gitarach to majstersztyk, ale w sensie muzycznym: pojawia się schemat zwrotka-refren-solo, jest mniej "progresywności",
- jest frippetronics, który nie pasuje mi do KC (bardziej do Frippa solo),
- brak klimatycznego mellotronu i w ogóle instrumentarium "nie moje".
Podkreślę jeszcze raz: jak na lata 80. są to płyty wybitne, jednak biorąc całość dokonań KC są tylko dobre. To tylko moje zdanie.

O The Power To Believe:
A ja sobie dopiero całkiem niedawno kupiłem The Power To Believe i jakoś nie wywarła na mnie szczególnego wrażenia - chłopaki nienajgorzej grają ale szybszego bicia serca to już u mnie nie powoduje. Ot, poprawana muzyczka w ich stylu. Oczywiście wiadomym jest, że gdyby inny zespół coś takiego nagrał to byłyby wyżyny ale dla mnie prawdziwy KC skończył się na płycie Red.

I na koniec dopowiem jeszcze, że jestem posiadaczem wszystkich oficjalnie wydanych koncertów z cyklu KCCC - niestety mam tylko kopie, choć kilka oryginałów też się zdarzy. Jest ich bodajże 34, nie pamiętam dokładnie. Z jakością dźwięku jest różnie, od fatalnej do bardzo dobrej. Całość zajmuje 7 nośników DVD. Kiedyś w Teraz Rocku były wszystkie pięknie opisane: okładki, tytuły, jaka jakość, krótka opinia. Jeśli ktoś nie zna to najlepiej będzie właśnie zacząć od tego artykułu.
Awatar użytkownika
Włodek
epka kompaktowa
Posty: 1198
Rejestracja: 12.04.2007, 07:29

Post autor: Włodek »

Jeszcze kilka ogólnych uwag:

No i co tu napisać ... to najważniejszy zespół w moim życiu, uważam go też za największy zespół świata - twórczy, przełamujący granice, wyznaczający nowe kieunki w muzyce ... to taki rockowy Miles Davis. Ileż to grup czerpało od nich garściami i nadal potrafią inspirować wiele młodych zespołów (choćby Anekdoten, Anglagard czy polski Lizard).
Osobiście pierwsze siedem płyt studyjnych (do Red włącznie) uwielbiam i każdą oceniam maksymalnie - nie mam jakichś specjalnych faworytów, wszystko zależy od nastroju. A każdy znajdzie w ich twórczości coś dla siebie: i miłośnicy artrocka (1 i 2 płyta), i jazzrocka (Lizard i Islands), i progresu (Lark's, Starless ... i Red). Wszystkie płyty są jednak wyjątkowe i świadczą o ciągłych poszukiwaniach Frippa. Porównałbym ich może do Kubricka, który też sprawdził się z powodzeniem w różnych gatunkach filmowych - tak oni w muzycznych.
Osobny rozdział to koncerty, pewno bedzie jeszcze okazja o nich pogadać.
Najnowsze produkcje Karmazynowych jakoś do mnie nie przemawiają choć oczywiście je doceniam. No ale ja to jestem ortodoksem :).

1. do Red włącznie to absolutni geniusze, jak ktoś myśli inaczej będzie miał ze mną do czynienia ( :twisted: )
2. kolorowe płyty są dobre (tylko i aż tyle) - takie to były czasy i uważam, że wyszli z nich obronną ręką,
3. Thrak jest bardzo dobra,
4. potem już trochę z górki choć wciąż na wysokim poziomie,
Nie ulega jednak watpliwości, że jest to jedna z nielicznych grup, której płyty są wciąż ciekawe i intrygujące i nigdy nie schodzą poniżej pewnego (wysokiego) poziomu. Cała ta ocena dotyczy wyłącznie samego KC w oderwaniu od innych bo oni sami są o lata świetlne dalej od tej całej masy współczesnych zespołów.
Poprzeczka jaką postawili jest tak wysoko, że właściwie jest poza zasięgiem dla innych - mam tu na myśli obecne grupy.

Tak sobie troszkę przeanalizowałem ich całą twórczość i dochodzę do wniosku, że mimo iż kilka płyt jest nagranych w tym samym duchu (jedynka i dwójka, kolorowe ...), to jednak zawsze starali się oni iść do przodu i na nikogo i na żadne style się nie oglądając - to świadczy moim zdaniem o wielkości tego zespołu - byli i są nadal kreatorami nowych stylów w muzyce.
Właściwie nie byłoby nawet nadużyciem porównanie ich do Milesa Davisa, tyle tylko, że w rocku: Davis też kilkakrotnie wyznaczał nowe kierunki światowego jazzu. Można pewnych okresów w muzyce nie lubić (ja, mimo że kocham Davisa nie lubię jego okresu z lat 80-tych - Tutu i całe to granie z Marcusem Millerem) ale należy to docenić i uznać po prostu ich wielkość ... i tyle ...
To naprawdę są postacie nietuzinkowe: Miles Davis, John Coltrane, King Crimson ... kto jeszcze?

Przepraszam za powtórzenia ale te opinie były rozrzucone w czasie, teraz skondensowane mogą się wydawać nieco chaotyczne, mimo wszystko jak je teraz czytam (po latach ;) ), to nie zmieniłbym ani słówka :).
Awatar użytkownika
Kasia S.
maxi-singel kompaktowy
Posty: 724
Rejestracja: 11.04.2007, 23:18
Lokalizacja: Katowice/Kluczbork
Kontakt:

Post autor: Kasia S. »

Mam pytanie... <uśmiecha się szeroko do Włodka>

Otóż wygrzebałam na YouTube

http://youtube.com/watch?v=MBxb5NZFzVU

Co to i skąd to wziąć ;)

Proszę o pomoc :).
Jos

Post autor: Jos »

A czy mogę ja odpowiedzieć??
Jeśli tak, to służę:
To jest 21st Century Schizoid Band. Chłopaki z różnych składów KC się dogadali i zagrali kilka koncertów, no może kilkadziesiąt. Wydali z tych mini tras kilka płyt koncertowych i jedno DVD.
Takie to, niby fajne, ale jednak czegoś brakuje.

Pzdr
Jos
Awatar użytkownika
Kasia S.
maxi-singel kompaktowy
Posty: 724
Rejestracja: 11.04.2007, 23:18
Lokalizacja: Katowice/Kluczbork
Kontakt:

Post autor: Kasia S. »

Jos dzięki wielkie :).
Właśnie widziałam, że czegoś brakuje... a raczej kogoś :).
Awatar użytkownika
Tarkus
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 11427
Rejestracja: 11.04.2007, 18:15
Lokalizacja: Wa-wa
Kontakt:

Post autor: Tarkus »

To : http://youtube.com/watch?v=EZIPwZ6BaBg& ... ed&search= za to jest najlepszy King Crimson w najmiodniejszym składzie. Mam to na DVD, razem z improwizacją, razem jakiś kwadrans muzyki. PODOBNO istnieje zapis całego koncertu w wersji wideo. Byłby to skarb.
If you don’t love RoboCop, then you are a Nazi and support terrorism.
Na Discogsach
Awatar użytkownika
Włodek
epka kompaktowa
Posty: 1198
Rejestracja: 12.04.2007, 07:29

Post autor: Włodek »

Jos udzielił Ci już odpowiedzi na poprzednie pytanie, ja udzielę na to:
Kasia S. pisze:skąd to wziąć ;)
Dysponuję kopiami CD czterech koncertów 21st Century Schizoid Band:
1. Official Bootleg Vol. 1 (2002),
2. Live In Japan (Official Bootleg Vol. 2) (2002),
3. Live In Italy (Official Bootleg Vol. 3) (2003),
4. Pictures Of A City - Live In New York (2004) (2CD).
Jeśli Cię to interesuje to proszę o kontakt. Uprzedzam jednak, że są to raczej "odgrzewane ziemniaczki". Słucha się jednak przyjemnie.
Awatar użytkownika
KubusPuchatek
kaseta "chromówka"
Posty: 160
Rejestracja: 11.04.2007, 21:41

Post autor: KubusPuchatek »

Trochę info o Panu Robercie: (tekst pisany był przede wszystkim na podstawie książki "Legendy Gitary" (Chris Gill) [duże podobieństwo, dlatego zaznaczam we wstępie], ale korzystałem także z przeróżnych stron internetowych poświęconych grupie King Crimson oraz biografii "Na Dworze Karmazynowego Króla" (Sid Smith).

Obrazek

Inspiracje i trochę historii na początek
Robert Fripp przyszedł na świat w 1946 roku, dokładnie 16 maja w Wimborne, w hrabstwie Dorset. Grę na gitarze rozpoczął w wieku lat jedenastu. Pomimo tego, że z natury jest leworęczny, postanowił uczyć się grać w taki sposób, jaki preferowali praworęczni gitarzyści. Za tamtych lat fascynował się przede wszystkim rock'n'rollem. Do jego idoli zaliczali się m.in. Chuck Berry, a także grający wówczas z Elvisem Presleyem Scotty Morre. Przez około cztery miesiące uczył się gry we własnym zakresie. Później postanowił jednak pobierać lekcje teorii muzyki u miejscowego nauczyciela gry na fortepianie, w pobliskiej szkole muzycznej Corse Mellon. Jego pierwszym nauczycielem instrumentu był jednak Don Strike, który preferował granie w stylu z lat 30. Fripp zaczął się uczyć tam po zakończeniu lekcji w szkole muzycznej. Kształcił się u Strike'a przez dwa i pół roku, poznając styl gry na gitarze akustycznej Eddiego Langa, Berta Janscha oraz Nicka Lucasa. W wywiadach wspomina, że właśnie Strike'owi zawdzięcza opracowaną później technike precyzyjnego kostkowania między strunami. W tym okresie nauki jego ulubionym gitarzystą był przede wszystkim Djan Reinhardt. Po zakończeniu edukacji u Strike'a, postanowił zakupić gitarę flamenco model Egmund Fires i uczyć się palcowania na gitarze klasycznej. Największą inspiracją dla Frippa była wówczas muzyka klasyczna i nowoczesna. Wziął około 20 lekcji gry u Tony'ego Altona, wybitnego gitarzysty jazzowego. Ten nauczył go skali, akordów, partii solowych oraz przeróżnych technik gry.

Obrazek

W latach 60. Fripp uległ silnemu wpływowi Jimiego Hendrixa. Twierdził jednak, że większe wrażenie robiła na nim muzyka, którą Jim wykonywał, niż jego technika gry. W tamtych latach bardzo lubił wsłuchiwać się także w twórczość Erica Claptona, szczególnie za czasów The Bluesbreakers. Doceniał także talent Jeffa Becka, stwierdzając w wywiadzie, że jego sposób gry daje "dużo radości". Nigdy jednak twórczość Becka nie miała żadngo znaczącego wpływu na Frippa. Robert twierdził, że nigdy nie wsłuchiwał się w grę gitarzystów, gdyż tak naprawdę nigdy go zbytnio nie interesowała. Na łamach Guitar Player powiedział także, że gitara to słaby instrument i właściwie nic go w gitarze nie intryguje.

Największy wpływ na muzykę Frippa wywarła jednak muzyka klasyczna i jazz. Do jego ulubionych utworów klasycznych zaliczają się m.in balet "Święto Wiosny" Strawińskiego, symfonia "Z Nowego Świata" Dworzaka, a także kwartety smyczkowe Bartoka. Interesowała go także twórczość takich wykonawców jak Miles Davies, Ornett Coleman, Tony Williams, Mahavishnu Orchestra oraz Weather Report. Niemniej także Fripp był pewien zachwytu, jako muzyk i kompozytor, dla "Sierżanta Pieprza" Beatlesów. Twierdził także, że interesuje go twórczość Franka Zappy. Obecnie Fripp odkrywa muzykę różnych kultur świata. Szczególnie interesuje go bułgarska muzyka chóralna. Ale w roku 1960 Fripp rozpoczął grę w swoim własnym, pierwszym zespole muzycznym. Grał tam na gitarze President firmy Hofner.

Obrazek

Techniki gry
Technika gry Roberta jest niezwykle zdyscyplinowana i wywodzi się głównie z jego wykształcenia, a zwłaszcza z umiejętności gry na gitarze klasycznej. Fripp wiedząc, że jeszcze nie opracowano żadnej odpowiedniej techniki gry dla gitary elektrycznej i satlowej, stworzył swój własny, nowatorski sposób wypowiedzi. Szczególną uwagę zwraca on na postawę i ułożenie ramienia ręki. Jeszcze na początku swojej kariery muzycznej grał na gitarze na stojąco, później jednak zdecydował, że podobnie jak gitarzyści klasyczni, będzie grał na siedząco. Fripp podkreśla wpływ poprawnego ułożenia ręki na skuteczność gry. Twierdzi, że kciuk lewej ręki powinien być wyprostowany i znajdować się dokładnie na tylnej części szyjki. Lewa ręka natomiast powinna być trzymana na tyle tylko by opuszki palców dotykały strun. Łokieć lewej ręki powinien znajdować się blisko tułowia by uniknąć przed wczesnego zmęczenia. Lewa ręka powinna wykonywać oszczędne ruchy, a palce utrzymywać nacisk na struny w miarę gry na wyższych pozycjach. Fripp trzyma kostke pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem, który powinien być wyprostowany. Kostkowanie wykonywane jest przez ruch nadgarstka, natomiast łokieć utrzymuje rękę nad odpowiednimi strunami. Prawa ręka unosi się nad strunami bez opierania o gitarę. Opiera ją o gitarę jedynie wtedy, kiedy chce wytłumić struny. Do doskonałości opanował on technikę naprzemiennego kostkowania i bardzo często daje pokazy zdumiewającej szybkości i dokładności kostkowania. Stosuje on tą technikę w bardzo chraktersystyczny sposób. Trzyma ją pionowo do płaszczyzny strun, chyba, że uderza kostką w dół. Wtedy trzyma ją pod kątem około 50 stopni (niestety nie jestem do końca pewien). W przeciwieństwie do innych gitarzystów, Fripp używa tego samego sposobu kostkowanie do gitary elektrycznej i akustycznej.

Obrazek

Styl gry
Styl Frippa cechuje się szczególnie stosowaniem przeróżnych skal muzycznych. W jego grze najczęściej możemy usłyszeć takie skale jak: skala całotonowa i oktatoniczna oraz diatoniczna durowa. Często korzysta również ze skal orientalnych. Muzka którą tworzy Fripp jest zazwyczaj polifoniczna i polirytmiczna, bazuje na kilku metrum, które pokrywają się tworząc skomplikowaną i intersującą całość. Jednogłosowe linie melodyczne Frippa składają się z akcentowanych przebiegów arpeggio oraz z długo brzmiących melodii opartych na całych tonach i trytonach. Bardzo rzadko podciąga struny albo stosuje vibrato. Z chęcią stosuje natomiast różne sposoby kostkowania, które wpływają na brzmienie i barwę poszczególnych dźwięków. Grając na gitarze, Robert doskonale potrafi przekazać zawarte w nim uczucia i z łatwością uzyskuje całą paletę strukur melodycznych oraz barw. Bardzo często uzyskuje on dźwięki dysonansujące (dysonanse są to interwały niezgodnie brzmiące dla ludzkiego ucha), gwałtowne w przeciwieństwie do partii solowych które w jego wykonaniu są subtelne, melodyczne i panuje w nich równowaga harmoniczna. W latach 80' Robert opracował nowy strój gitare C,G,D,A,E,G który według niego zapewnia gitarzystom lepszy i bardziej racjonalny sposób gry na tym instrumencie. Uważa także, że takowy strój nadaje lepsze brzmienie akordów oraz dźwięków. Albumy które nagrał Fripp, cechują się zupełnie odbiegającymi od standardów barwami i brzmieniem gitary. Uzyskanie takich rezultatów jest niemożliwe dla innych gitarzystów.

Obrazek

Wzmacniacze oraz inne urządzenia
Od początku swojej kariery Fripp eksperymentował z różnymi modelami wzmacniaczy. Do jego ulubionych wzmacniaczy należą Roland JC-120 Jazz Chorus oraz wzmacniacz lampowy Marshalla. Do czystych dźwięków używa tego pierwszego, natomiast do muzyki przesterowanej używa Marshalla. Dla uzyskania efektu echa Robert wykorzystywał dwa magnetofony taśmowe firmy Revox albo dwie szesnastosekundowe cyfrowe linie opóźniające Electro-Harmonix. Urzywał on także harmonizer oraz urządzenie Roland Space Echo. Te wszystkie urządzenia składały się na opatentowany przez Frippa system Frippertronics. Na scenie posługuje sie takimi efektami jak linia opóźniająca firmy Ibanez, wah-wah, fuzz, różnych pedałów głośności oraz efektu Colorsound. A przede wszyskim takich pedałów jak Big Muffs i Foxey Ladys firmy Electro-Harmonix. Fripp dużo eksperymentował z syntezatorami gitarowymi. Do jego ulubionych należą urządzenia firmy Roland, a modele takie jak GR-300 oraz GR-700. Używał on ich głownie na płytach zespołu King Crimson w latach 80'. Sam jednak twierdzi, że syntezator nie może być jeszcze traktowany jako indywidualny instrument.

Obrazek

Robert Fripp: "Nie uważam siebie za gitarzystę rockowego, klasycznego czy jazzowego. Nie czuję, bym mógł grać w jakimś z tych stylów i dlatego doszedłem do wniosku, że powinienem stworzyć własny"
Robert Fripp: "Niektórzy gitarzyści uważani za najlepszych fachowców są zazwyczaj bardzo nieczuli. Nie słuchaja samych siebie, a co dopiero innych. Ale cóz, by słuchać nie tylko siebie, ale i innych, trzeba mieć podzielną uwagę"

Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do tego zdania :)
Ostatnio zmieniony 04.05.2007, 21:41 przez KubusPuchatek, łącznie zmieniany 1 raz.
pk
kaseta "żelazówka"
Posty: 120
Rejestracja: 11.04.2007, 17:33
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: pk »

Kiedys na stronach KC byl do sciagniecia darmowy koncert z Mexico city.

Niestety linka juz (chyba) nie ma.

Czy ktos posiada ww koncert?
Jos

Post autor: Jos »

KubusPuchatek pisze: Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do tego zdania :)
Czyli np. mnie :). Muszę przyznać, że odwaliłeś kawał świetnej roboty. Jestem pod wrażeniem i przeczytałem z ciekawością, mimo że większość faktów znałem.

I kolejna sprawa:
pk pisze:Kiedys na stronach KC byl do sciagniecia darmowy koncert z Mexico city.
Niestety linka juz (chyba) nie ma.

Czy ktos posiada ww koncert?
Wspomniany koncert jest dostępny na oficjalnym wydawnictwie - Vroom Vroom, zawierającym 2 płyty z dwoma różnymi koncertami. Okładka:

Obrazek

Pzdr
Jos
pk
kaseta "żelazówka"
Posty: 120
Rejestracja: 11.04.2007, 17:33
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: pk »

Mam Vrooom Vrooom.
Ale mi chodzi o material ktory byl do sciagniecia za darmo w '99.
Vroom Vroom jest z '01 i jest to troche inna rzecz (choc chyba sa elementy wspolne)

Wyszukaj na ponizszej stronie slowo "mexico".
"live in Mexico city" jest na liscie clubow, ale taki krazek (materialne CD) nie wystepuje na liscie wydanych plyt. Album widmo :)
http://www.progarchives.com/artist.asp?id=191

Znalazlem tez wzmianke w wikipedii:
http://en.wikipedia.org/wiki/Live_in_Mexico_City

Bardzo prosze osobe ktora posiada ww koncert o kontakt na priv.
Jos

Post autor: Jos »

Informacje na stronie Wikipedii oraz na płycie Vroom Vroom - podają, że utwory te pochodzą z 2 - 4 sierpnia, 1996 roku. Widać, że utwory są w innej kolejności, ale prawdopodobnie są to dokładnie te same wersje.

Pzdr
Jos
ODPOWIEDZ