Soft Machine - wydawnictwa i bootlegi.
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3641
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Soft Machine - wydawnictwa i bootlegi.
Nie znalazłem wcześniej, choć w wielu wątkach ten wyjątkowy zespół się przewijał. Mam nadzieję, że chętnie coś dorzucicie od siebie. Szczególnie, że ostatnimi czasy ukazało się wiele fascynującego materiału oraz bootlegi wypływają coraz obficiej. Ja ostatnio skusiłem się na koncert, którego dotkliwie brakowało w mojej kolekcji - mowa o Somewhere in Soho.
Disc 1 - 45:53
1. Slightly All The Time (10:21)
2. Out-Bloody-Rageous (10:46)
3. Eamonn Andrews (10:33)
4. Mousetrap (4:37)
5. Noisette (0:53)
6. Backwards (3:32)
7. Moustrap (Reprise) (0:23)
8. Hibou Anemone & Bear (4:44)
Disc 2 - 45:12
1. Facelift (19:19)
2. Moon in June (8:02)
3. Esther's Nose Job (8:21)
4. Pigling Bland (3:45)
5. Cymbalism (4:19)
6. Esther's Nose Job (Reprise) (1:23)
This was recorded whilst Machine were in a short residency at Ronnie Scott's Soho club (20th to 25th April 1971?).
Płyta jest średnio lubiana przez fanów i generalnie przyznawane są jej słabe oceny. Być może głównym powodem jest słaba jak na oficjalną płytę dźwięk. Owszem, jest przeciętny, niczym ze starej audycji radiowej i to w dodatku podejrzewam, że mono. Jednak warto się trochę postarać i zapomnieć o tym, bo muzycy grają tu jak marzenie. Skład był tak fenomenalnie zgrany, iż granie wcale przecież nie tak łatwych kawałków przychodzi im bez trudu. Co ważne nie jest to zwykłe odgrywanie znanych utworów, w każdym jest inna aranżacja, sporo smaczków, ciekawe solówki, dialogi instrumentów. Inwencja muzyków wydaje się nie mieć końca. Ja w każdym razie bardzo ten album polecam. Być może wielu kolekcjonerów machnie na nią ręką, ale nie wolno tego robić. Pewne ciecia w niektórych miejscach mogą być irytujące - w końcu to kompilacja występów z paru dni. O dziwo nie słychać różnic między poszczególnymi kawałkami.
Disc 1 - 45:53
1. Slightly All The Time (10:21)
2. Out-Bloody-Rageous (10:46)
3. Eamonn Andrews (10:33)
4. Mousetrap (4:37)
5. Noisette (0:53)
6. Backwards (3:32)
7. Moustrap (Reprise) (0:23)
8. Hibou Anemone & Bear (4:44)
Disc 2 - 45:12
1. Facelift (19:19)
2. Moon in June (8:02)
3. Esther's Nose Job (8:21)
4. Pigling Bland (3:45)
5. Cymbalism (4:19)
6. Esther's Nose Job (Reprise) (1:23)
This was recorded whilst Machine were in a short residency at Ronnie Scott's Soho club (20th to 25th April 1971?).
Płyta jest średnio lubiana przez fanów i generalnie przyznawane są jej słabe oceny. Być może głównym powodem jest słaba jak na oficjalną płytę dźwięk. Owszem, jest przeciętny, niczym ze starej audycji radiowej i to w dodatku podejrzewam, że mono. Jednak warto się trochę postarać i zapomnieć o tym, bo muzycy grają tu jak marzenie. Skład był tak fenomenalnie zgrany, iż granie wcale przecież nie tak łatwych kawałków przychodzi im bez trudu. Co ważne nie jest to zwykłe odgrywanie znanych utworów, w każdym jest inna aranżacja, sporo smaczków, ciekawe solówki, dialogi instrumentów. Inwencja muzyków wydaje się nie mieć końca. Ja w każdym razie bardzo ten album polecam. Być może wielu kolekcjonerów machnie na nią ręką, ale nie wolno tego robić. Pewne ciecia w niektórych miejscach mogą być irytujące - w końcu to kompilacja występów z paru dni. O dziwo nie słychać różnic między poszczególnymi kawałkami.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Backside
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4199
- Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
- Lokalizacja: Warszawa
Ja jakiś czas temu strasznie się napaliłem na ich koncertówki '69-'71, ale ostatnio jakoś mi przeszło. Posłuchałem trochę więcej Third i brakuje mi tam zróżnicowanych aranżacji, ciekawych kompozycji - jakoś to wszystko jest ciągle w tym samym "sosie".
Ale z chęcią nabędę paryski koncert na DVD, żeby zobaczyć ich "na żywo"
.
Ale z chęcią nabędę paryski koncert na DVD, żeby zobaczyć ich "na żywo"

- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3641
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Na Third brak Ci ciekawych kompozycji i aranżacji ?. bo padnę na miejscu. No ok, znów teren gustów. Dla mnie elektryczny Davis z lat 69-75 to za dużo kompozycji na jedno kopyto i powtarzających się aranżacji. Sofci właśnie byli mistrzami ciekawych kompozycji i tworzenia harmonii - weźmy taki Backwards czy sekwencje w Moon in June. Coś zjawiskowego. A to jak dzielili się partiami - szczególnie na żywo. No...ale tu trzeba poświęcić więcej czasu i uwagi by się w to wgryźć.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Backside
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4199
- Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
- Lokalizacja: Warszawa
Ok, rozumiem, że chcesz mi powiedzieć, że znam tylko twórczość Davisa (aż tak to wygląda?), a w Softów wsłuchiwałem się pobieżnie
.
W wakacje siedziałem tydzień w Wiedniu, gdzie przystanki między kolejnymi muzeami spędzałem na kilometrowych spacerach z SM w uszach. Ostatnio sobie ich odświeżyłem i jakoś nie mogę tego odnaleźć. Fajnie się słucha "Slightly All The Time", ale potem w każdym kolejnym słyszę to samo brzmienie i długie solówki. A "Moon in June" z chęcią bym polubił, ale mnie trochę wokal denerwuje.
Sofci właśnie byli mistrzami ciekawych kompozycji
Błagam, nie przeginajmy
. Sofci są ok, ale nie wykorzystujmy poważnych słów na każdych dobry i bardzo dobrych artystów. Mistrzami może być Return to Forever, Jean-Luc Ponty, Hancock, ale nie SM.
A co do Milesa to średnio czuję się zobowiązany do jego obrony. Po pierwsze dlatego, że nie wiem czemu został biedak przywołany
, a po drugie - "jego" (bo wiemy już, że nie był autorem wszystkiego co firmował własnym nazwiskiem) muzyka broni się sama za siebie, chociażby bogactwem, jakie wnosił liczny zespół i szerokie instrumentarium.
Nie oznacza to, że wrzucam sobie kompletne BB i wpadam w trans - raczej wybrane kompozycje. Czasami faktycznie słychać monotonię, a czasami jest obfitość detali.
Tak czy siak, to nie o Davisie wątek.

W wakacje siedziałem tydzień w Wiedniu, gdzie przystanki między kolejnymi muzeami spędzałem na kilometrowych spacerach z SM w uszach. Ostatnio sobie ich odświeżyłem i jakoś nie mogę tego odnaleźć. Fajnie się słucha "Slightly All The Time", ale potem w każdym kolejnym słyszę to samo brzmienie i długie solówki. A "Moon in June" z chęcią bym polubił, ale mnie trochę wokal denerwuje.
Sofci właśnie byli mistrzami ciekawych kompozycji
Błagam, nie przeginajmy

A co do Milesa to średnio czuję się zobowiązany do jego obrony. Po pierwsze dlatego, że nie wiem czemu został biedak przywołany

Nie oznacza to, że wrzucam sobie kompletne BB i wpadam w trans - raczej wybrane kompozycje. Czasami faktycznie słychać monotonię, a czasami jest obfitość detali.
Tak czy siak, to nie o Davisie wątek.
- Harold The Barrel
- maxi-singel analogowy
- Posty: 508
- Rejestracja: 24.04.2008, 22:01
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
- Kontakt:
Soft Machine – Noisette (2000)


1. Eamonn Andrews (12:15)
2. Mousetrap (5:24)
3. Noisette (0:37)
4. Backwards (4:48 )
5. Mousetrap(reprise) (0:26)
6. Hibou, Anemone And Bear (8:50)
7. Moon In June (6:55)
8. 12/8 Theme (11:25)
9. Esther's Nose Job (14:30)
10. We Did It Again (7:15)
Koncert z 4 stycznia 1970 roku, który odbył się w Croydon`s Fairfield Hall wydany w roku 2000 przez Cuneiform Records.
Bez wątpienia jeden z najlepszych występów grupy. Nieco zbyt rozimprowizowany „Eamonn Andrews” trochę się dłuży, po nim jednak jest już znakomicie. Płyta daje pogląd na to jak kształtowały się utwory, które znalazły się na arcydziele jakim jest „Third”.
Mamy tu dwie świetne kompozycje Hoppera, które nie znalazły się na żadnym studyjnym albumie - „Mousetrap” i „12/8 Theme”. Słuchając płyty żal się robi, iż Soft Machine, jako kwintet istniał tak krótki ułamek czasu – Lyn Dobson, grający na flecie w stylu Ronalda Kirka, wniósł wiele dobrego do muzyki grupy. Album ten jest jednym z moich ulubionych koncertów Soft Machine obok „Backwards”.


1. Eamonn Andrews (12:15)
2. Mousetrap (5:24)
3. Noisette (0:37)
4. Backwards (4:48 )
5. Mousetrap(reprise) (0:26)
6. Hibou, Anemone And Bear (8:50)
7. Moon In June (6:55)
8. 12/8 Theme (11:25)
9. Esther's Nose Job (14:30)
10. We Did It Again (7:15)
Koncert z 4 stycznia 1970 roku, który odbył się w Croydon`s Fairfield Hall wydany w roku 2000 przez Cuneiform Records.
Bez wątpienia jeden z najlepszych występów grupy. Nieco zbyt rozimprowizowany „Eamonn Andrews” trochę się dłuży, po nim jednak jest już znakomicie. Płyta daje pogląd na to jak kształtowały się utwory, które znalazły się na arcydziele jakim jest „Third”.
Mamy tu dwie świetne kompozycje Hoppera, które nie znalazły się na żadnym studyjnym albumie - „Mousetrap” i „12/8 Theme”. Słuchając płyty żal się robi, iż Soft Machine, jako kwintet istniał tak krótki ułamek czasu – Lyn Dobson, grający na flecie w stylu Ronalda Kirka, wniósł wiele dobrego do muzyki grupy. Album ten jest jednym z moich ulubionych koncertów Soft Machine obok „Backwards”.
[...]Na uwagę zasługuje utwór Echoes, który zaczyna się w XIX wieku, a kończy w XXII.
http://www.lastfm.pl/user/fleming08
http://www.lastfm.pl/user/fleming08
- Harold The Barrel
- maxi-singel analogowy
- Posty: 508
- Rejestracja: 24.04.2008, 22:01
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
- Kontakt:
Masz tutaj taką samą rację jak z powstaniem jazz-rocka od "Bitches Brew"Backside pisze:Mistrzami może być Return to Forever, Jean-Luc Ponty, Hancock, ale nie SM.

[...]Na uwagę zasługuje utwór Echoes, który zaczyna się w XIX wieku, a kończy w XXII.
http://www.lastfm.pl/user/fleming08
http://www.lastfm.pl/user/fleming08
Backside ty też wsadzasz w ten wątek Return to Forever, Hancock'a i po co? SM to zespół z nurtu canterubry i tak sie stało, że czerpali i inspirowali się jazzem ale nie tylko. Wiesz Canterbury Sound to zbyt za szerokie pojęcie dla kogoś kto nie wychodzi za ramy jazzu i trudno komuś kto kocentruje się na samym jazzie przyjąć za mistrzowską muzyke o większym spektrum, którą to muzyke grało SM. Z całym szacunkiem już samo słuchanie tylko czarnego jazzu można uznać za dyskryminacje muzyki w ogólnym zarysie.
Czy będę żył jutro nie umiem powiedzieć. Jednak wiem na pewno, że nie żyję dzisiaj
- Backside
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4199
- Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
- Lokalizacja: Warszawa
Ponieważ widzę, że robi się niemiło pod adresem osób mających coś przeciw SM, wycofuję się z tematu.
Dodam tylko, że moja krytyka dotyczyła wyłącznie kompozycji i aranżacji, bo w tym wczesnym okresie (o późniejszych się nie wypowiadam - słabo je znam) SM tworzyło muzykę wybitnie improwizowaną, co dawało wielkie możliwości rozwoju w studiu i na koncertach, ale skutkowało też trochę mało wyraźną formą (mniej więcej dokładnie jak w przypadku wczesnego Mahavishnu).
A RTF i Hancock "wsadzeni" zostali tylko dlatego, że "wciśnięty" został Davis.
I wybacz, ale temat nie brzmi "Soft Machine na polu sceny Cantenbury".
.
EDIT
Korzystając jeszcze z okazji, póki żyję
, chciałbym dowiedzieć się czy ktoś posiada nagrania SM z Hendrixem. Z chęcią posłuchałbym co tam panowie "mieszali".
Dodam tylko, że moja krytyka dotyczyła wyłącznie kompozycji i aranżacji, bo w tym wczesnym okresie (o późniejszych się nie wypowiadam - słabo je znam) SM tworzyło muzykę wybitnie improwizowaną, co dawało wielkie możliwości rozwoju w studiu i na koncertach, ale skutkowało też trochę mało wyraźną formą (mniej więcej dokładnie jak w przypadku wczesnego Mahavishnu).
A RTF i Hancock "wsadzeni" zostali tylko dlatego, że "wciśnięty" został Davis.
I wybacz, ale temat nie brzmi "Soft Machine na polu sceny Cantenbury".
Oczywiście, że to wiem. Inaczej w życiu nie zacząłbym ich słuchaćYupy pisze:Wiesz Canterbury Sound to zbyt za szerokie pojęcie dla kogoś kto nie wychodzi za ramy jazzu i trudno komuś kto kocentruje się na samym jazzie przyjąć za mkistrzowską muzyke o większym spektrum, którą to muzykę grało SM.

EDIT
Korzystając jeszcze z okazji, póki żyję

- Inkwizytor
- japońska edycja z bonusami
- Posty: 3641
- Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
- Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus
Ja przyznam się, że włożyłem kij w mrowisko przy okazji Backside`a, więc teraz trochę wyjaśnień. Nikt nie ma Cię tu zamiaru zlinczować Backsidzie, to że sporo ludzi szaleje za grupami sceny Canterbury nie znaczy, że to jacyś fanatycy, gotowi załatwić każdego kto za tym stylem czy grupami nie szaleje. Przyznam, że początkowo nieco zirytowała mnie Twoja pierwsza wypowiedź - wydała mi się trochę taka na "odczepnego" ( nie za wiele mam na ich temat do powiedzenia, nie przepadam, ale zdanko czy dwa mogę strzelić ) rozumiesz co mam na myśli ?. Może też zabrakło mi szacunku i powierzchownego potraktowania tematu - eee...dla mnie nuda, więc czym się zajmować ?. Ja sięgnąłem po Davisa z tego okresu bo raz, że wielokrotnie wyrażałeś się pochlebnie, ba...nie szczędziłeś słów zachwytu i uznania dla jego ówczesnych koncepcji, a dwa - że on i Sofci tworzyli w podobnym czasie muzykę, którą można określić jako fusion, z pewnymi podobieństwami, ale z o wiele większą ilością różnic. Często się zdarza, że dokonania pewnych artystów nas tak zachwycają, że dochodzi do małego zaślepienia, do czego sami nie zawsze potrafimy się przyznać. I jak dochodzi do dyskusji to oni są pierwszymi po których sięgamy. O - ci to dopiero grają, jak podałeś "mistrzostwo" RTF i Hancocka. A nie chodzi w tym temacie by porównywać Machine z innymi grupami fusion. Nie jest to też miejsce na niekończące się peany na ich cześć. Jak ktoś ceni album koncertowy tej formacji - to ma tu okazję i miejsce by coś od siebie dodać. Koniec. Proste ?.
Cieszę się, że pociągnąłeś wątek Haroldzie. Cieszę się tym bardziej bo Noisette to również chyba mój ulubiony koncert Softów. Co mnie zaskoczyło to z jaką żelazną konsekwencją gra zespół. Sporo improwizacji, swobody owszem - ale nie ma totalnego odjazdu czy szkicowego traktowania tematów. Ponadto z jaką swobodą jedna kompozycja przechodzi w następną. Nawet pokusiłbym się o określenie "dyscyplina" dla sposobu wykonania tu utworów. To wielka szkoda, że Dobson, który moim zdaniem świetnie wtopił się w zespół i muzykę odszedł. Może zespół bardziej stał się zwarty i zgrany, ale jego spontaniczność, pewien rodzaj poczucia humoru ( zagrana szaleńczo na przemian ze maniakalnym, lekko podpitym śpiewem - solówka na flecie w Backwards ) i zadziorności. W przypadku wielu grup "nowy" skład na koncertach, bootlegach gra w sposób jeszcze nie do końca pewny, ograny, zwarty. Tu obok wrażenia niesamowitej rześkości czuć niemal telepatyczne porozumienie muzyków.
Cieszę się, że pociągnąłeś wątek Haroldzie. Cieszę się tym bardziej bo Noisette to również chyba mój ulubiony koncert Softów. Co mnie zaskoczyło to z jaką żelazną konsekwencją gra zespół. Sporo improwizacji, swobody owszem - ale nie ma totalnego odjazdu czy szkicowego traktowania tematów. Ponadto z jaką swobodą jedna kompozycja przechodzi w następną. Nawet pokusiłbym się o określenie "dyscyplina" dla sposobu wykonania tu utworów. To wielka szkoda, że Dobson, który moim zdaniem świetnie wtopił się w zespół i muzykę odszedł. Może zespół bardziej stał się zwarty i zgrany, ale jego spontaniczność, pewien rodzaj poczucia humoru ( zagrana szaleńczo na przemian ze maniakalnym, lekko podpitym śpiewem - solówka na flecie w Backwards ) i zadziorności. W przypadku wielu grup "nowy" skład na koncertach, bootlegach gra w sposób jeszcze nie do końca pewny, ograny, zwarty. Tu obok wrażenia niesamowitej rześkości czuć niemal telepatyczne porozumienie muzyków.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
- Backside
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4199
- Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
- Lokalizacja: Warszawa
Dziękuję za wyjaśnienie, aczkolwiek wolę, żeby każdy mówił za siebieInkwizytor pisze:Nikt nie ma Cię tu zamiaru zlinczować Backsidzie, to że sporo ludzi szaleje za grupami sceny Canterbury nie znaczy, że to jacyś fanatycy, gotowi załatwić każdego kto za tym stylem czy grupami nie szaleje.

Oczywiście, że rozumiem.Inkwizytor pisze:Przyznam, że początkowo nieco zirytowała mnie Twoja pierwsza wypowiedź - wydała mi się trochę taka na "odczepnego"
Fakt nie była jakaś rozbudowana, ale to wynika z jakiegoś mojego osobistego zawodu. Miałem bardzo przyjemne doświadczenia z ich koncertówkami, ostatnio je odkopałem (wraz z wczesnym Nucleusem) i słuchałem sobie w różnych miejscach czy okolicznościach orientując się, że chociaż utwory i daty rejestracji są różne, to słucham mniej więcej tego samego.
Ale gdyby była "nuda" to nie bym nie wspomniał o chęci obejrzenia paryskiego kocnertu na DVD

Rozumiem, ale nie wiem czemu akurat kierowałeś to do mnie - brzmi co najmniej z dużą dawką niechęci. Nie wiesz czego słucham na co dzień, a z tego czym "chwaliłem się" ostatnio w temacie "Czego teraz słuchamy" byli: Mahavishnu, SBB, Afrofunk, Ian Carr, Soft Machine, Benson, Santana, Fripp & Eno, Remember Shakti, Antonio Jobim, Blind Faith i Clapton... trochę się tego nazbierało, ale Davisa ani śladu.Inkwizytor pisze:Często się zdarza, że dokonania pewnych artystów nas tak zachwycają, że dochodzi do małego zaślepienia, do czego sami nie zawsze potrafimy się przyznać.
Dlatego prosiłbym o nie ferowanie wyroków na temat czyichś gustów (co tu już zostało zrobione 3-krotnie

Tak jak pisałem wyżej - zwróciłem uwagę wyłącznie na kompozycje i aranżacje oraz pewne nadużycia w określaniu wspaniałościInkwizytor pisze:jak podałeś "mistrzostwo" RTF i Hancocka. A nie chodzi w tym temacie by porównywać Machine z innymi grupami fusion. Nie jest to też miejsce na niekończące się peany na ich cześć.

Równie dobrze mógłbym pokusić się o porównanie gry saksofonisty z SM z pierwszym po Shorterze koncertowym saksofonistą od Milesa, czyli Stevem Grossmanem, z wyraźnym wskazaniem SM.
- Harold The Barrel
- maxi-singel analogowy
- Posty: 508
- Rejestracja: 24.04.2008, 22:01
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
- Kontakt:
A ja cieszę się, że taki wątek powstał, bo SM na żywo to fantastyczna sprawa - można odkrywać znane utwory na nowo. Mam nadzieję, że pojawi się więcej opisów, bo w znacznej ilości tych wydań czasem trudno się rozeznać.
Widzę, że nie tylko ja zwróciłem główną uwagę na Backwards w Noisette. To właśnie po jego usłyszeniu wiedziałem, że muszę to mieć.
Ładnie uzupełniłeś mój opis, który może oddałem zbyt surowo nie chcąc popadać w gloryfikację SM, gdyż traktuje wykonawców z Canterbury jako jedną rodzinę
.
Widzę, że nie tylko ja zwróciłem główną uwagę na Backwards w Noisette. To właśnie po jego usłyszeniu wiedziałem, że muszę to mieć.
Ładnie uzupełniłeś mój opis, który może oddałem zbyt surowo nie chcąc popadać w gloryfikację SM, gdyż traktuje wykonawców z Canterbury jako jedną rodzinę

[...]Na uwagę zasługuje utwór Echoes, który zaczyna się w XIX wieku, a kończy w XXII.
http://www.lastfm.pl/user/fleming08
http://www.lastfm.pl/user/fleming08
- Jakuz
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 7028
- Rejestracja: 11.04.2007, 16:50
- Lokalizacja: Częstochowa
No to i ja dorzucę jeszcze jedno wydawnictwo dokumentujące legendarne występy Softów w latach 1970-71.
Soft Machine - Grides

Płyta wydana przez niezawodny w podobnych przypadkach Cuneiform Records, jako podwójny album : CD+DVD.
Jak widać na okładce (a może nie bardzo?
) muzyka z płyty audio została zarejestrowana podczas występu S.M. 25 października 1970 w Amsterdamie i zawiera materiał z "Third" oczywiście, oraz m.in. "Teeth" oraz "Virtually" z czwórki i "Esther's Nose Job" z Volume Two.
Jakość dźwięku bez zarzutu, a że wersje różnią się od studyjnych (często na "+") to chyba nie trzeba dodawać
DVD, zarejestrowane podczas występu 23 marca 71 dla bremeńskiego radia jest niestety krótkie - ok. 22 min, ale zobaczyć tych szaleńców na żywo (no, na ekranie) zawsze warto.
Polecam to wydawnictwo z czystym sumieniem, a podziękowania za udostępnienie kieruję do nieocenionego Mira
Soft Machine - Grides

Płyta wydana przez niezawodny w podobnych przypadkach Cuneiform Records, jako podwójny album : CD+DVD.
Jak widać na okładce (a może nie bardzo?

Jakość dźwięku bez zarzutu, a że wersje różnią się od studyjnych (często na "+") to chyba nie trzeba dodawać

DVD, zarejestrowane podczas występu 23 marca 71 dla bremeńskiego radia jest niestety krótkie - ok. 22 min, ale zobaczyć tych szaleńców na żywo (no, na ekranie) zawsze warto.
Polecam to wydawnictwo z czystym sumieniem, a podziękowania za udostępnienie kieruję do nieocenionego Mira

To jest fragment dvd z Grides:
http://pl.youtube.com/watch?v=ba_Y2zRvX ... re=related
Ogólnie fajny koncert, choc momentami jak dla mnie zbyt free jazzowo.
Z tych okolic jest jeszcze płytka "Virtually" - tak mi się wydaje ,że to jest nawet chyba tego samego dnia nagranie.
http://pl.youtube.com/watch?v=ba_Y2zRvX ... re=related
Ogólnie fajny koncert, choc momentami jak dla mnie zbyt free jazzowo.
Z tych okolic jest jeszcze płytka "Virtually" - tak mi się wydaje ,że to jest nawet chyba tego samego dnia nagranie.