Masz to jak w banku A swoją broszką, to dosyć przedziwna złośliwość losu, zeby księgowy tak dał ciała z cyferkami. W pracy też takie kwiatki sadzisz?Tarkus pisze:K*rwa, teraz będę pośmiewiskiem forum
DINOZAURZY ALBUM ROKU 1981
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Tarkus, spoko, prawie nikt nie zauważył.
A poprowadziłeś podsumowanie bardzo sprawnie i fajnie.
Garść refleksji.
1981 to nawet niezły rok i kilkanaście b. dobrych płyt.
Najlepszą z nich jest krążek Metheny`ego i Maysa, który u nas wylądował ostatecznie na dwunastym z wysokimi ocenami - tu pozdrowienia dla Aggie, WojtkaK, Jakuza, Crowleya i Arnoldu.
The Friends of Mr Cairo to płyta, którą katowałem na moich kasetowcach w latach `80, tak że czasem nie wiedziałem pod koniec, czy to nie one czasem plują taśmą, ale jednak tak jest na płycie.
Camel lubię bardzo, ale Nude średnio i myślę, że jej wysoka pozycja, to efekt wielkiego sentymentu, jakim cieszy się zespół wśród Forumowiczów.
Friday Night in San Francisco - to klasyka absolutna i wysoka pozycja b. cieszy.
W pierwszej dwudziestce właściwie tylko Eloy nie znajduje w moich oczach uznania, jakaś ta płyta mdła mi się wydaje i cieniem poprzednich zaledwie.
Podziękowania za punkty dla określonych płyt dla Indie, Rockowego, Drummera i Boczka!
Petera Greena (tradycyjnie) i Trio punktowałem (dość wysoko) tylko ja. Ciekawe, czy nikt nie zna, czy to aż takie słabe?
A poprowadziłeś podsumowanie bardzo sprawnie i fajnie.
Garść refleksji.
1981 to nawet niezły rok i kilkanaście b. dobrych płyt.
Najlepszą z nich jest krążek Metheny`ego i Maysa, który u nas wylądował ostatecznie na dwunastym z wysokimi ocenami - tu pozdrowienia dla Aggie, WojtkaK, Jakuza, Crowleya i Arnoldu.
The Friends of Mr Cairo to płyta, którą katowałem na moich kasetowcach w latach `80, tak że czasem nie wiedziałem pod koniec, czy to nie one czasem plują taśmą, ale jednak tak jest na płycie.
Camel lubię bardzo, ale Nude średnio i myślę, że jej wysoka pozycja, to efekt wielkiego sentymentu, jakim cieszy się zespół wśród Forumowiczów.
Friday Night in San Francisco - to klasyka absolutna i wysoka pozycja b. cieszy.
W pierwszej dwudziestce właściwie tylko Eloy nie znajduje w moich oczach uznania, jakaś ta płyta mdła mi się wydaje i cieniem poprzednich zaledwie.
Podziękowania za punkty dla określonych płyt dla Indie, Rockowego, Drummera i Boczka!
Petera Greena (tradycyjnie) i Trio punktowałem (dość wysoko) tylko ja. Ciekawe, czy nikt nie zna, czy to aż takie słabe?
Kurde, zawsze mnie zastanawiala pasja, uwielbienie i emocje z jakimi podchodzimy, tu, na naszym forum, do Camela. Swoje odczucia na temat tej grupy wyrazilem dosc wyraznie w czasie katowickiego zjazdu i wszyscy mili uczestnicy, starali sie wyprowadzic mnie z bledu, co, do pewnego stopnia, sie im nawet udalo Sam posiadam tylko 6-7 plyt Camela, kupujac je po to, by zobaczyc-uslyszec czym sie towarzystwo tak zachwyca. Poza debiutem, ktory b. lubie (no i Ges tez), reszta to dla mnie takie troche nieokreslone, niedoprawione flaki z olejemTarkus pisze:"Nude" jest moim zdaniem znakomitą płytą. Zarówno muzycznie, jak i tekstowo. Choć to już oczywiście inny Camel, niż w latach 70..
Z Trio to znam tylko "Ja nie kocham ciebie, a ty mnie, da da da"
Tarkusie, na 4 teksty na tej plycie mamy takie perelki jak to co ponizej (oczywiscie wybor jest tendencyjny i wyrwany z kontekstu danej piosenki - opowiadania):
Please come home,
Please come home.
Everyone cares for you.
Please come home,
Please come home.
Everyone cares for you,
Everyone.
LUB
Wake-up,
Wake-up, wake-up
Signs tell the time
you're wasting.
Wake up
wake-up, wake-up
Life you will find
is changing.
ALBO
O the city life,
endless confusion.
Hanging on too tight,
to this illusion...
Saw you riding on a moon cloud,
Saw you walking on a whirlpool,
From the corner of my eye,
I saw you.
Saw you sitting on a sunbeam,
In the middle of my daydream,
Oh my Lady Fantasy,
I love you.
Nie bede uzywal przymiotnikow do opisania tych perelek, bo byscie mnie zara zbanowali
A TRIO z kolei uwielbam. zawsze wprawia mnie w dobry humor. Bez pudla. Mam to na LP, "rozszerzonym" (bo pare piosenek wiecej niz na LP) CD oraz b. fajnym DVD (nie wiem juz czy to boot czy legal). Chetnie udostepnie i podziele sie tymi "skarbami" Gwarantowany muzyczny prozac
pzdr
mir
IMO libretto jest tak wtorne (czyli nieoryginalne) ze az sie chce plakac. Moze za duz dobrych w zyciu tekstow przeczytalem, zeby tym sie akurat zachwycicWOJTEKK pisze:A czy znakomite musi być synonimem do skomplikowane? Czasami i prostota ma swój sens - na pewno w tym przypadku. Tak IMO libretto do Nude jest znakomite - ono ma współistnieć z muzyką i współistnieje tak jak trzeba.
pzdr
mir
- Jakuz
- zremasterowany digipack z bonusami
- Posty: 7028
- Rejestracja: 11.04.2007, 16:50
- Lokalizacja: Częstochowa
Ano właśnie - Harbour of Tears zaczął Ci się jednak podobaćmir pisze:...Swoje odczucia na temat tej grupy wyrazilem dosc wyraznie w czasie katowickiego zjazdu i wszyscy mili uczestnicy, starali sie wyprowadzic mnie z bledu, co, do pewnego stopnia, sie im nawet udalo ...
Uśmiecham się, ale generalnie mam podobnie do Ciebie, Mirku.
To znaczy ja bardzo lubię cztery pierwsze płyty i z tych ostatnich, wspomniany wyżej Port łez (Przylądek łez?) i Rajaz. Przy reszcie najzwyczajniej w świecie ziewam okrutnie Również przy - kultowej nieco nawet na FD - Stationary Traveller, która z biegiem lat coraz bardziej zaczyna mi przypominać smak peerelowskiej waty cukrowej. I za każdym razem z głupkowatym wyrazem zdumienia na twarzy śledzę bardzo wysokie pozycje w naszych plebiscytach takich płyt jak : Rain Dances, Breathless czy Nude ostatnio. A jeszcze pewnie, jak Bóg da i dojedziemy do roku 1984 - w cuglach wygra "S.T."
Niezbadane są gusta forumków-dinozaurków...
Jakuzie,
Mnie jest oczywiscie przykro , ze mam tak odmienne zdanie od wiekszosci na temat Camela. Zdgodze sie z Toba. Sadzac po ilosci odciskow tlustych linii papilarnych, to 4 pierwsze plyty sa przeze mnie sluchane najczesciej (raz na rok - no bo troche duzo muzyki sie uzbieralo i sporo dochodzi dosc regularnie) a reszta z moich Camelowych skarbow czysciutka
Wojtkowi - czemu wtorny?
Moge sie pokusic o mala krytyke, tylko czym to rozebrac? Moge spojrzec na to z punktu widzenia hitorii intelektualnej badz spolecznej. Nastepnie poddac to analizie semiotycznej, moze jakas mala postmodernistyczna dekonstrukcja, lub metody stosowane w postkolonialnej krytyce literackiej albo pschoanalitycznej? Z nostalgicznych powodow moglbym jeszcze pokusic sie o analize marksistowska a zeby nie byc uznanym za szowinistycznego faceta lewarowac sie rowniez feministyczna analiza tekstu.
Jest wtorny, bo to nie pierwszy tekst o tematyce (anty?) wojennej (o, tu jest jeszcze miejsce na analize porownawcza ), nie wnosi absolutnie nic nowego (historii o japonskich zolnierzach wylaniajacych sie z dzungli 30 lat po wojnie byla ducka cala -no, moze niekoniecznie w tekstach “rockowych”), cale libretto jest naiwne i proste (nie, nie musi byc skomplikowane by bylo wartosciowe – literatura roi sie od tekstow prostych a pieknych) i moze gdybym mial 19 lat a nie 30 wiecej, to cos takiego mogloby zrobic na mnie jakies wrazenie.
Pzdr
mir
Mnie jest oczywiscie przykro , ze mam tak odmienne zdanie od wiekszosci na temat Camela. Zdgodze sie z Toba. Sadzac po ilosci odciskow tlustych linii papilarnych, to 4 pierwsze plyty sa przeze mnie sluchane najczesciej (raz na rok - no bo troche duzo muzyki sie uzbieralo i sporo dochodzi dosc regularnie) a reszta z moich Camelowych skarbow czysciutka
Wojtkowi - czemu wtorny?
Moge sie pokusic o mala krytyke, tylko czym to rozebrac? Moge spojrzec na to z punktu widzenia hitorii intelektualnej badz spolecznej. Nastepnie poddac to analizie semiotycznej, moze jakas mala postmodernistyczna dekonstrukcja, lub metody stosowane w postkolonialnej krytyce literackiej albo pschoanalitycznej? Z nostalgicznych powodow moglbym jeszcze pokusic sie o analize marksistowska a zeby nie byc uznanym za szowinistycznego faceta lewarowac sie rowniez feministyczna analiza tekstu.
Jest wtorny, bo to nie pierwszy tekst o tematyce (anty?) wojennej (o, tu jest jeszcze miejsce na analize porownawcza ), nie wnosi absolutnie nic nowego (historii o japonskich zolnierzach wylaniajacych sie z dzungli 30 lat po wojnie byla ducka cala -no, moze niekoniecznie w tekstach “rockowych”), cale libretto jest naiwne i proste (nie, nie musi byc skomplikowane by bylo wartosciowe – literatura roi sie od tekstow prostych a pieknych) i moze gdybym mial 19 lat a nie 30 wiecej, to cos takiego mogloby zrobic na mnie jakies wrazenie.
Pzdr
mir