Relacje z koncertów

Forum podstawowe.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Bart
remaster
Posty: 2075
Rejestracja: 11.04.2007, 05:00
Lokalizacja: East Hampton, CT

Post autor: Bart »

Wczorajszy wieczór z angry man

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Say you want to know the truth, well you can ask me a question
I'll tell you something that you may want to hear
But I'll lie
Awatar użytkownika
Bart
remaster
Posty: 2075
Rejestracja: 11.04.2007, 05:00
Lokalizacja: East Hampton, CT

Post autor: Bart »

Riverside - Toad's Place, New Haven

Kilka tygodni po Henrym Rollinsie do Toad's Place przyjechali Riverside na koncert z trasy 20 yrs anniversary tour.

Chronologicznie: przed nimi wystąpił Keith Semple - gitarzysta i wokalista The Cyberiam, znany także z występów w talent shows (wygrał brytyjski Popstars: The Rivals, występował też w amerykańskich The Idol i The Voice). Irlandczyk zagrał solo, głównie akustycznie (z wyjątkiem chyba nie więcej niż jednej piosenki) prezentując wersje utworów swojej prog-rockowej grupy. Nadspodziewanie dobry występ, nie nudny, rozgrzał publiczność. Keith miał dobry kontakt z publicznością, cały czas żartował ("po tym koncercie będą opowiadać dowcipy w stylu Polak i Irlandczyk siedzą w barze..."), wielokrotnie komplementował Riverside. Niezłe 45 minut.

Riverside zagrali 1h 45 min, a potem jeszcze 2 bisy, w sumie równe 2 godziny. Zaprezentowali się świetnie, porwali publiczność, zagrali fajny koncert. Pewnie macie więcej doświadczenia jak wyglądają na żywo. Zapowiedzieli, że po powrocie do Polski zamykają się w studiu i będą nagrywać nowy album, który ukaże się w 2023. I przyjadą ponownie do USA z trasą promującą nowy album!

Kilka zdjęć:

Obrazek

Obrazek

ObrazekObrazek

ObrazekObrazek
Say you want to know the truth, well you can ask me a question
I'll tell you something that you may want to hear
But I'll lie
Awatar użytkownika
Bart
remaster
Posty: 2075
Rejestracja: 11.04.2007, 05:00
Lokalizacja: East Hampton, CT

Post autor: Bart »

Fajny koncert wczoraj widziałem. Momenty były. Dużo, dużo momentów.

Gogol Bordello - Solidaritine Tour - College Street Music Hall, New Haven


Przed Eugenem i spółką wystąpił zespół Amigo The Devil. Z wielkim zaskoczeniem zorientowaliśmy się, że ma swoich fanów w publiczności, którzy celebrowali ich i śpiewali większość kawałków z nimi. Czułem się trochę jak na niezapowiedzianej klasówce w szkole - nieprzygotowany. Zespoł stylistycznie fajnie pasował przed gwiazdą wieczoru. Muszę ich poszukać w necie i się dokształcić. Zagrali bardzo krótko, tylko pół godziny.

A teraz główny punkt programu. Septet dał niemal dwugodzinny energiczny szoł. Punk rock w tradycji kozacko-bałkańskiej - moje obawy, że będzie to bardziej akustyczny i folkowy koncert były bezpodstawne. Czad. Energia. Pot i czerwone wino. Mosh pit lepszy niż na Ministry kilka tygodni temu. Sala była zapełniona ludźmi młodymi i w średnim wieku, nawet drogie miejsca balkonowe (siedzące) były w większości zajęte. Może to dlatego , że zespół jest dobrze znany, niemal tutejszy, z pobliskiego NYC i ma swoją bazę fanów. Może to silne punkowo-hard corowe środowisko w New Haven. Może młodzi studenci Yale z całęgo świata? Po występie zaczepiło mnie dwóch kolesi i pytali jak mi się setlista podobała (setlistę niosłem w rękach - zdobyczna po koncercie, dostałem od Eugene'a). Pochwalił się, że jest z Węgier i widział ich już 3 razy, wcześniej w Europie. Gdy mu moja żona powiedziałą, że ja jestem Polakiem, popatrzył na mnie z szacunkiem i powiedział "good for you" :) Czuło się, że trochę mu wstyd być Węgrem na takim koncercie, wspierającym Ukrainę.

Sam koncert - jak nigdy udało mi się udokumentować setlistę, którą mi podał Eugene po koncercie. W końcu na coś sięprzydały długie ręce. Staliśmy pod samą sceną, więc zostaliśmy zbryzgani winem, tak jak i setlista. Przez dwie godziny dwie butelki taniego czerwonego poszły. Tak an prawdę to Eugene wypił z nich kilka łyków, większość poszłą na ochlapanie jego i publiczności. Gdy wróciliśmy do domu to nie tylko cuchneliśmy tanim winem, ale zobaczyliśmy, że żona ma zaschnięte krwawe plamy na czole :) Żona była dodatkowo zadowolona, że mogła wreszcie załóżyć i eksponować swój nowy tee, który tu bardzo pasował. Mój ulubiony moment? Podczas Through the roof Eugene przykucnął na odsłuchu i bardzo fajnie wykonał moją ulubioną piosenkę, z całą salą ryczącą "uuu - through the roof - under ground", po czym ostatnie kilka powtórzeń na tą samą melodię z nowym textem "uuuu - russkij korabel - paszoł na choj".

Świetny, żywy koncert, z muzykami dającymi z siebie wszystko, miotającymi się po scenie, ociekającymi potem i winem, oczywiście swietny kontakt z publicznością. Jak zawsze dobra akustyka i nagłośnienie, mimo iż byliśmy w epicentrum, nie wyszliśmy ogłuszeni.


ObrazekObrazek

ObrazekObrazek

ObrazekObrazek

ObrazekObrazek

ObrazekObrazek

ObrazekObrazek

ObrazekObrazek

ObrazekObrazek

Obrazek
Say you want to know the truth, well you can ask me a question
I'll tell you something that you may want to hear
But I'll lie
Awatar użytkownika
WOJTEKK
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 25820
Rejestracja: 12.04.2007, 17:31
Lokalizacja: Lesko

Post autor: WOJTEKK »

Fajnie Ci...
Nie ma ludzi niezastąpionych. Oprócz The Rolling Stones.

http://artrock.pl/
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Super! Chętnie byłbym i na Dead Can Dance, o którym relację właśnie czytałem, i na Gogolach, ale prawdę mówiąc, jak bym miał wybrać, to poszedłbym na Gogoli! Mam nadzieję, że zawitają do Polski.

Bart pisze:setlistę niosłem w rękach - zdobyczna po koncercie, dostałem od Eugene'a
To jest konkret! :D

edit:

A kolega mi opowiadał, że w tym tygodniu był na koncercie Roisin Murphy w Warszawie - nic o nim nie słyszałem, bo tutejsza frakcja miłośników nic nie powiedziała :-)
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Wiadomo, że Raphael Rogiński grał Coltrane'a, Bacha, Purcella, oczywiście muzykę żydowską, że w Wovoce transował-bluesował, pisałem w Czarnym Lądzie o jego kolaboracjach afrykańskich. Ale miał też ważny epizod z rodzimym folklorem, kurpiowskim, w ramach projektu o nazwie: Żywizna. On tam gra, a śpiewa pani Genowefa Lenarcik, córka słynnego (pono) kurpiowskiego pieśniarza, śpiewa oczywiście tradycyjnie, biało - a jak to brzmiało w 2016, kiedy wspólnie nagrali płytę, można sobie posłuchać np tu:

https://www.youtube.com/watch?v=29IyP7u8E8k

Jak dla mnie - bardzo intrygujące, ale i ryzykowne. Niestety, wówczas nie udało mi się powiedzieć: "sprawdzam", na żywo i nawet już nie myślałem o tym, że kiedyś może się udać.

A jednak! Okazało się, że ma być koncert i na szczęście, mimo niesprzyjających okoliczności, wybraliśmy się nań. Obawialiśmy się też, że będziemy jedynymi widzami, a tu pełna sala, grube kilkadziesiąt osób. Raphael w wyśmienitej formie, po raz kolejny utwierdził mnie w przekonaniu, że jak dotąd nie znalazłem współczesnego gitarzysty, który miałby mi więcej do zaoferowania, niż on. Jego artykulacja przede wszystkim, jego patenty harmoniczne, ekspresja, kiedy postanowi dodać do pieca, ale i umiejętność grania piano, wszystko.
Pani Genowefa - dla mnie te jej białe zaśpiewy to rewelacyjna rzecz. Połączenie ich zaś z zupełnie innymi w charakterze, free-impro partiami Raphaela, to zabieg pod każdym względem nieoczekiwanie udany: coś jak kapela jazzowa, gdzie każdy gra coś (pozornie) nie związanego z innymi, a łącznie daje to doskonały efekt.
Gdybym miał mieć jakiś zarzut, to taki: pani Genowefa + Raphael razem super; Raphael solo też super. Ale jedno do drugiego się średnio miało. Tzn. powtarzalny schemat utworów był taki, że najpierw jadą coś razem, a potem zostaje sama gitara, ale ona jakby nie wpisywała się w narracyjny charakter tego, co wcześniej. Tak jakby za każdym razem grał solówkę - świetną, ale trochę nie wiadomo, po co ;-) Wolałbym, gdyby te jego partie solowe (naprawdę cudowne) były jakoś zintegrowane z piosenkami.

Tym niemniej - bardzo się cieszę z decyzji, z koncertu, było super!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Awatar użytkownika
Bart
remaster
Posty: 2075
Rejestracja: 11.04.2007, 05:00
Lokalizacja: East Hampton, CT

Post autor: Bart »

W sobotę wybraliśmy się do Manchesteru w sąsiednim stanie New Hampshire żeby wziąć udział w sześciogodzinnym maratonie technicznego death metalu w ramach trasy koncertowej Rivers of Nihil - Terrestia World Tour.

Obrazek

Fajny wyjazd, trochę na żywca, bez wcześniejszego riserczu, więc na miejscu czekały nas różne niespodzianki. Po pierwsze, klub Jewel okazał się być klubem w którym odbywają się cykliczne imprezy goth i drag - stało się to dla nas oczywiste gdy tylko się tam zameldowaliśmy. Kameralne i świetnie urządzone miejsce z barem na środku sali i wygodnymi skórzanymi kanapami w mniej i bardziej dyskretnych miejscach. Ale chyba niekoniecznie optymalne do organizowania koncertów metalowych. Po drugie, wystąpiły dodatkowo dwa lokalne niezapowiadane zespoły.

Obrazek

Mimo całej sympatii i szacunku dla lokalnych zespołów (gitarzysta jednego z nich nawet nieoczekiwanie przysłał mi friend request na fb), które pokazały pewien potencjał, dla mnie koncert zaczął się dopiero od występu Alluvial, którzy pokazali dobre rzemiosło, choć bez większego polotu, typowy techniczny death metal jakich wiele.

Z zespołów, które mnie interesowały, Fallujah zaprezentował się bardzo dobrze a nawet powyżej oczekiwań. Przed koncertem przybiłem piątki z wokalistą i perkusistą - na co zasłużyłem sobie kupując koszulkę i płytę w skandalicznie zawyżonych cenach. Ale uważam, że warto promować dobre zespoły :) Żona pogadała trochę o grafikach z okładek ich płyt - panowie byli tak mili, na jakich wyglądali.

W końcu Rivers of Nihil dali przyzwoity koncert, ale poniżej moich oczekiwań. Może to nie było idealne miejsce dla nich, za małe, może dopiero drugi koncert z trasy i jeszcze nie byli "rozgrzani"? Wszystkie "klasyczne" metalowe momenty były zagrane i wykonane na 150%. Natomiast z racji, iż ich muzyka jest bardziej skomplikowana niż zwykły death metal, te dodatkowe warstwy były technicznie trudne i nie zawsze brzmiały tak dobrze jak powinny. Saksofon za cicho i za mało. Programowanie i syntezatory - na moje koślawe ucho trochę obok reszty zespołu. Czyste wokale w tle - nie zawsze takie czyste... Ale i tak było gorąco i byli zmuszeni wyjść trzykrotnie na bisy. Zagrali materiał głównie z najnowszej płyty The Work, pod koniec sięgając po kilka killerów z poprzedniej Where The Owls Know My Name.

Przez cały czas stałem dość blisko sceny, ale nie pod samą sceną, i trochę z boku. Powodem tego było "profesjonalne" podejście uczestników koncertu do wzajemnego tratowania się w spontanicznie ni stąd ni zowąd inscenizowanych mosh pits. Na to już jestem za stary. W pewnym momencie publiczność zaczęła krzyczeć, żeby przerwać koncert bo potrzebna jest pomoc medyczna - po krótkiej konsternacji jednak okazało się, że gość obudził się po knockdownie, przeliczył zęby i wszystko się zgodziło.
Drugi najbardziej głupi przypadek jaki widziałem: chudy, wysoki blady blondyn z długimi włosami - tak gdzieś 190cm, 55 kg, nordycki typ. Prawa noga przykurczona, unieruchomiona w metalowych obręczach, pewnie po złamaniu. Chłopak na oko 25 lat, poruszał się pomagając sobie czarną, metalową laską. Gdy go zobaczyłem, zażartowałem do żony, żeby z nim nie zaczynała bo mimo złamanej nogi może przyłożyć kijem. Podczas występu Rivers of Nihil zobaczyłem go frunącego w moją stronę, wystrzlonego jak z procy z kotłującego się tłumu pod sceną. Ktoś go nadepnął, przydepnął, po czym mnóstwo życzliwych rąk wyciągnęło się, żeby pomóc mu wstać, ocucić. Chłopak wstał, potrząsnął głową, uniósł swój kijek w górę, pokazał "thumbs up" ... po czym rzucił się z prowrotem w sam środek tłumu... Więcej już go nie widziałem :)

Ogólnie dobry koncert, świetna przyjazna publika i artyści. Każdy mógł sobie poszaleć na tyle na ile miał ochotę. A moja żona nawet mogła zrobić kilka 10 minutowych przerw żeby posiedzieć przy barze czy odpocząć na kanapie (bo utrzymuje że death metal sprawia, że chce jej się spać) i przez cały czas widzieć co się dzieje na scenie.


Żona "wdzięczna" za zabranie jej na koncert death metalowy:
Obrazek

Fallujah:
Obrazek
Obrazek

Rivers of Nihil:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Say you want to know the truth, well you can ask me a question
I'll tell you something that you may want to hear
But I'll lie
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14150
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Post autor: B.J. »

W wątku żałobnym jest srogi offtop w przybliżeniu o braku muzycznych zainteresowań w społeczeństwie. Ja trochę apropo...
Byłem w niedzielę w katowickim NOSPRze na poranku symfonicznym. To taka tutejsza tradycja, takie okołopołudniowe granie niedzielne. Suma taka. ;)
Marta Gardolińska dyrygowała, a Linus Roth śmigał na skrzypcach Koncert skrzypcowy A-dur op. 8 Mieczysława Karłowicza. Później - już bez Niemca - była jeszcze VII Symfonia d-moll op. 70 Antonína Dvořáka. Dwa fajne kawałki, ten pierwszy znacznie b. niszowy, jak mniemam. Nie siedzę w temacie, wcześniej nie znałem, nie będę się wymądrzał. W każdym razie na początku Karłowicza i po połowie Dvořáka przydarzyło mi się wzruszyć niemal do łez, więc jak dla mnie - grali pięknie.
Sala jest na 1800 osób, było z półtora tys., przy raczej żadnej promocji tego wydarzenia. To mnie w ogóle nie dziwi, bo powiedzmy, że koncert był w paśmie popularyzatorskim, a nie gwiazdorskim/wieczorowym.
Ale...
Przyjeżdżają konkretni artyści i grają Karłowicza z bardzo dobrą orkiestrą w znakomitej akustycznie sali - jeden jedyny występ. I nie ma pełnej widowni. No nie wiem, ja to bym łapanki robił na mieście, żeby się te wolne miejsca nie marnowały. Siłą trzeba kulturę muzyczną wtłaczać, bo naprawdę tylko garstka marna ogarnia. A może i to nie? Boję się myśli, że sami przypadkowi laicy jak ja mogli tam być w niedzielę.
W każdym razie, wracając do koncertu - fajnie było. Pani dyrygent wniosła sporo energii, Linus miał momenty błyskotliwe, orkiestra wymiatała. Czad, mówię Wam i polecam :!: :)

PS. Aha, to jest chyba jedyna w Internecie wzmianka o tym koncercie. Tak, że czujcie się wtajemniczeni. ;)

Obrazek
Awatar użytkownika
Monstrualny Talerz
japońska edycja z bonusami
Posty: 3997
Rejestracja: 24.05.2017, 10:29

Post autor: Monstrualny Talerz »

Ciekawe spostrzeżenie. ja natomiast post factum dowiedziałem się, że w palmiarni w Gliwicach grali Garcia Garcia i Leonora Armelini (3 i 10 kwietnia), absolutnie niezwykłe kameralne koncerty, fortepian pośród palm, nie wiem ile tam osób może wejść na maksa, ze sto? Tam jest bardzo mało miejsca. No i nic o tym nie wiedziałem i przepadło.

https://ckvictoria.pl/wydarzenie/wydarzenie-kolejne/
Awatar użytkownika
Maciek
box
Posty: 8801
Rejestracja: 15.04.2007, 02:31

Post autor: Maciek »

Bernard Maseli & DJ Eprom - Warp Travelers

Wczoraj w Gliwicach rozpoczęli swoją tegoroczną trasę.
Na pewno nie polecam tego koncertu tym, którzy nie dają rady uzbierać przynajmniej 30 ulubionych płyt z dowolnego rocznika po 2000 roku.
Całej reszcie - owszem. 8)
Maseli znany jest tu chyba wszystkim i powszechnie wiadomo, że na koncertach daje z siebie zawsze maksa. Na tej trasie jego instrumentarium stanowią KAT (czyli wibrafon MIDI) oraz kalimba.
DJ Eprom też anonimową postacią nie jest, choć być może nie każdy od razu skojarzy listę płyt, które produkował, miksował czy masteringował (do masteringu np. płyt Urbaniaka nie trafia się raczej z łapanki). Jeśli komuś bliski jest DJ Shadow z okresu Endtroducing…, to na koncercie może poczuć ten vibe na żywo.
Dodam jeszcze, że miałem spore obawy przed koncertem, bo połączenie jazzu i skreczy było jest i będzie bardzo ryzykowną sprawą i niewielu udaje się nie wpaść w pułapkę czyhającej za rogiem karykatury muzyka czy któregoś z wymienionych gatunków. Obawy odleciały po pierwszych 30 sekundach pierwszego utworu i do końca bawiłem się znakomicie. I wyglądało na to, że nie tylko ja.

Nie znalazłem niestety dokładnej rozpiski dalszej części trasy, wiem jedynie że panowie zagrają dziś w Świdniku oraz 20.05 w…Białymstoku (choć akurat forumowa reprezentacja z Podlasia powinna w tym dniu pozostać w domu - dla własnego bezpieczeństwa i komfortu ;)).
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Awatar użytkownika
Heartbreaker
longplay
Posty: 1290
Rejestracja: 28.03.2009, 08:16

Post autor: Heartbreaker »

Dwa tygodnie zostały do Masona. Myślę, że będzie o czym skrobnąć linijkę.
Awatar użytkownika
stranger
maxi-singel kompaktowy
Posty: 780
Rejestracja: 01.04.2014, 10:05
Lokalizacja: Rzeszów/Glasgow

Post autor: stranger »

12 maja 2022 - to data, na którą czekałem od ponad 30...lat :) Europe, Foreigner i Whitesnake na..."raz" :)
Whitesnake - Here I Go Again (Glasgow 2022)
Awatar użytkownika
alternativepop
remaster
Posty: 2206
Rejestracja: 29.11.2021, 19:00
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: alternativepop »

Wybrałem się wczoraj na koncert Raya Wilsona w łódzkim Teatrze Muzycznym. Powiem szczerze, że nie jestem fanem ani jego solowej twórczości, ani twórczości Stilskin. W dodatku widziałem kiedyś Wilsona na darmowym, plenerowym koncercie w łódzkiej Manufakturze. W związku z czym wahałem się czy warto wydać pieniądze na ten koncert. No ale przyciągnął mnie fakt, że Wilson gra również repertuar Genesis i zresztą właśnie za płytę "Calling All Stations" lubię Wilsona. Poza tym muzyka Wilsona jest w stylu, który lubi moja żona a zawsze razem chodzimy na koncerty. No i się wybraliśmy.

Jak było? Dość przewidywalnie. Nagrałem parę filmików. Rozpoczęło się dwoma utworami Genesis (No Son of Mine /That's All):
https://www.youtube.com/watch?v=8vQVF_kk5LA

Zagrane dosyć poprawnie. Następnie przemieszane było to solowymi utworami a potem znowu powrót do muzyki okołogenesisowej. Wilson nie tylko gra stare utwory Genesis, ale również solowe Phila Collinsa, Petera Gabriela czy Mike and the Mechanics. Co już trochę jest dziwne, no ale ludzie właśnie na te nagrania najlepiej reagują, więc wiadomo po co chodzi się na koncerty Wilsona.

https://www.youtube.com/watch?v=zjOpYsANF0o
Carpet Crawlers / Another Day in Paradise

Tutaj, moim zdaniem, najlepszy moment koncertu:
https://www.youtube.com/watch?v=_-JcdElOVxw
Follow You Follow Me / Mama / Calling All Stations

Najpierw solo ładnej pani skrzypaczki w "Follow You Follow Me", później dosyć brawurowo wykonana "Mama" i w końcu utwór Genesis, który Wilson faktycznie ma prawo śpiewać: "Calling All Stations".

Był też cover Davida Bowie "Heroes" ku czci bohaterskich Ukraińców.
https://www.youtube.com/watch?v=pe4NFgLYZ7E

Wykon taki sobie.

Dobrze za to wykonane były:

https://www.youtube.com/watch?v=_GmJ7b6pfWQ
In the Air Tonight

https://www.youtube.com/watch?v=BqhzZwEJqMM
Land of Confusion

To ostatnie prawie na pożegnanie. Tutaj setlista:
https://www.setlist.fm/setlist/ray-wils ... 7595e.html

Czułem się jak po porządnym występie cover bandu. Takie mocne 3+. Ale było miło i sympatycznie, koncert zaczął się o wczesnej porze i zakończył po 21, więc elegancko i bez zakłóceń można dzisiaj iść do pracy :)
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Byłem dwa razy w życiu na koncercie Metalliki, a właśnie wróciłem z trzeciego koncertu Warsaw Improvisers Orchestra - gdybym jednak miał po raz trzeci iść na Metę, to wybrałbym pójście po raz czwarty na Improwizatorów! Tą nieco może pokrętną konstrukcją chcę powiedzieć, że było - znowu! - rewelacyjnie i że słuchanie i obserwowanie (ten element też bardzo ważny) na żywo ich poczynań jest doświadczeniem absolutnie unikalnym.
Bardzo bym się ucieszył, gdyby ktoś z forumowiczów gustujących w nieco nieoczywistych dźwiękach, poszedł na ich koncert - może by podzielił mój entuzjazm? Grają w sumie niemal co miesiąc, zwykle w każdą ostatnią niedzielę miesiąca, choć teraz wakacje mogą rzecz lekko zamieszać.
Ray Dickaty to wizjoner!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Crazy
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 5038
Rejestracja: 19.08.2019, 16:15

Post autor: Crazy »

Wczoraj udałem się na koncert Luxtorpedy w ramach tzw. Dni Ursynowa - koncert jako koncert to nie ma za wiele co gadać, bo czy "impreza plenerowa" w ogóle spełnia warunki bycia koncertem? Grille, baloniki, niezliczone stoiska ze wszystkim. No ale była scena i to fajnie ustawiona, bo dokładnie naprzeciwko Kopy Cwila (to taka nasza ursynowska górka ;-))

- która na co dzień wygląda tak:

Obrazek

a przez ostatnie dni wyglądała mniej więcej tak:

Obrazek

Może więcej ludzi było w piątek, na Kulcie, ale wczoraj też tłumy. Luxtorpeda zagrała, jak to oni, bardzo porządnie i bez oszczędzania się, zaprezentowali sporo z nowej płyty, której notabene w ogóle jeszcze nie znam :oops:

Dla mnie najważniejszym elementem całości było to, że wziąłem na ten wystep moich synów, dla których był to pierwszy większy koncert, na którym byli. Podobało się!
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
ODPOWIEDZ