Mike Oldfield

Biografie, dyskografie, opinie.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Post autor: Inkwizytor »

Jeśli ktoś jest zainteresowany by głębiej wejść w ten okres - polecam "do poduszki" ciekawą lekturę - wspomnień z tej trasy Phila Spaldinga - rzuca więcej światła na ówczesną sytuację i niezwykle szczerze o swoich wtedy problemach z narkotykami - lub koktajlem dragów i alkoholu - teraz wydaje się to jasne dlaczego na materiałach video można uchwycić jego "dziwaczne" zachowanie, miny, spojrzenia "maniaka" i inne "pajacowanie" - zakrawa na cud, że Mike miał to niego tyle anielskiej cierpliwości - do czasu.... :roll:


http://www.philspalding.com/music-and-m ... urope-1984
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: Mike Oldfield

Post autor: Inkwizytor »

https://www.youtube.com/watch?v=ebPG6Cxc72g

Mike Oldfield - 1982-09-25 - Gothenburg, SWE

Z wielką przyjemnością wracam do tego bootlegu - kto wie czy nie "szczyt" potężnego rozłożonego na raty tournee zorganizowanego na fali sukcesu albumu Five Miles Out. Nieprawdopodobna dynamika - zespół gra jak rasowy band progresywny - lub mogli stanowić niedościgniony wzór dla niejednej art rockowej kapeli. Pobieżne zerknięcie na set listę może niektórych ostudzić czy ustawić w roli rutyniarzy - "wiemy / znamy, słyszeliśmy to z milion razy".... a tu prawie na każdym kroju jakaś niespodzianka jak u francuskiego szefa kuchnie Gusteau - z Ratatuj - każde danie zawiera jakąś niespodziankę - czy zaskakujący łącznik między sekcjami, czy fraza syntezatora, akompaniament wibrafonów, marimby lub piana Yahamy, czy mocne wejście string maszyny lub Fairlighta - trudno wskazać takich momentów w przekroju całego koncertu bo jest ich doprawdy mnóstwo - człowiek chce z marszu cofnąć taśmę bo czuje, iż coś mu umknęło - że "... zaraz, zaraz chwila, możesz to cofnąć ? - chętnie posłucham raz jeszcze bo do czorta to jest niezłe lub cholernie niezłe, tamto też było świetne....". Jakie panowie perkusiści serwują rytmiczne pandemonium w trakcie Conflict, Ommadawn czy Mirage - słychać dalekie echa macierzystych formacji np Gong - a sekcja Santany mogła niejednego się nauczyć, artystyczny szturn, pasja, namiętność do muzyki, atak - jest niesamowity. Niestety wielki smutek ogarnia człowieka - gdy uświadomi sobie jak wielu z nich już nie żyje i zasiliło orkiestrę Najwyższego - niebywały klawiszowiec Tim Cross, genialni eksperci gruntownie wykształceni po konserwatoriach - niefrasobliwy i niesforny Szkot - Morris Pert i może najwybitniejszy ze swojego pokolenia - Pierre Moerlen - zwany Pierre du Strasbourg czy Pierre Moerlin ( od ryby ) - który doprawdy wiele przemycił feelingu i rytmicznego szaleństwa dawnej formacji Gong - kłaniają też rytmiczne kaskaderskie i dla laików absurdalne "wygibasy" rytmiczne a la Zappa.


Skład a.d 82 - to też niezła zagwozdka dla badaczy i analityków dorobku koncertowego Oldfielda - mnóstwo nieścisłości i wzajemnego zaprzeczania - jedno jest pewne - że obok lidera trzon stanowili w/w perkusiści, Cross, Maggie - również typ "dobrej kumpeli' ze Szkocji - tu warto wyróżnić jej szybujące i potrafiące przekrzyczeć "zgiełk" jaki robili jej koledzy męscy instrumentaliści - nie mogę uwierzyć, że nie studiowała i nie fascynowała się naszą Urszulą Dudziak - bo niekiedy jej wokalizy, traktowanie wokalu jak kolejny wiodący melodyczny instrument - "głos" - silnie przywodzi na myśl nieprawdopodobne popisy i ekwilibrystykę wówczas w dalszym ciągu robiącej furorę "skromnej dziewczyny ze Straconki" - nie wydaje mi się, że w rocku progresywnym jakaś inna kobieta wyczyniała podobne "cuda" - czasem pojawiają dalekie ale to doprawdy baaaardzo dalekie echa np Smyth z Gong ale - ona nie dysponowała aż taką skalą i mocą głosu - kłania też gdzieniegdzie Flora Purim. Wedle źródeł nie było już w składzie nie mniej uroczej, kobiety zadziornej, kobiety "fatalnej" - Ginny Clee - która miała występować wiosną / latem na koncertach w USA, Kanadzie, Japonii, Australii aż do wielkiego festiwalu w Roskilde, gdzie czaruje jak smoczyca w Shreku "kobiecym wdziękiem". Była jeszcze tajemnicza Devra Robitaille - zaproszona wyłącznie na brytyjskie koncerty - i kto się w tym połapie ?.

Okrasą i największą ozdobą jest mini wiązanka - wtedy jeszcze nazywanego Lepricorns ( robocza wersja In High Places ) i Etude - doprawdy rarytas, ultra rzadkość - wykonywane raptem kilka razy. Pierwszy gotowy kształt miał uzyskać na Crises dzięki wokalu Andersona - choć Barry Palmer na trasie Discovery radził sobie równie znakomicie - na pewno ostrzej - tu urokliwa Szkotka Maggie podaje swój przepis na melodię i formę całości. Drugi miał dopiero stać "hitem" i wizytówką albumu do filmu Kiling Fields. Dawniej nie miałem pojęcia, iż Oldfield to również wykonywał na żywo - żal , iż potem z tego zrezygnowano. Intryguje też krótki fragment będący "pomostem" między Places a Etude - nieliczny jakby "improwizaowana-eksperymentalna-impresja" - jakby rozrzucone kawałki szkła z kalejdoskopu, błądzące partie wibrafonów, wokalizy Maggie - doprawdy rzadkość w repertuarze Mike`a.

https://www.youtube.com/watch?v=xxIAIqlw5HQ

Może podobać w miarę zdyscyplinowane odegranie trudnej i dla wielu "chaotycznej" typowej zręcznie w studio - pociachanej niczym u masaża - suity Taurus II - uwielbiam ten utwór ale w wersji studyjnej - na żywo zawsze wiele fragmentów sprawiało wrażenie walki z narastającym i potęgującym się trudnym czy prawie niemożliwym do opanowania chaosem, zagonieniem i jak płynnie połączyć poszczególne sekcje - wiele odcinków było przeszarżowanych, inne zagrane w sposób chybiony czy "głupiutki" - lecz tu Tautus II ( czyli Byk - znaczy się lider - Sam Mike Oldfield ).

Znakomite odegrane otwierające Tubular Bells, Platinum, zgrabnie powiązane Incantations z Ridge, wspomiane Ommadawn. Lider nie mógł marzyć o lepszym zespole - a nie miał nigdy zaufania do "obcych" muzyków czy "sesyjniaków" - że albo nie zrozumieją jego intencji, wyśmieją go jako maniaka i dziwaka czy zaczną grać swoje. W Goetheborgu nie ma o czymś takim mowy. Jedno jest pewne - wówczas w Oldfield Bandzie dobrze się działo i to słychać - to już ponad 40 lat.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
Awatar użytkownika
Inkwizytor
japońska edycja z bonusami
Posty: 3782
Rejestracja: 06.05.2007, 19:19
Lokalizacja: Monty Python`s Flying Circus

Re: Mike Oldfield

Post autor: Inkwizytor »

https://www.youtube.com/watch?v=3XpF_8noZTQ

Niezwykła choć mogąca wzbudzać mieszane uczucia i kontrowersje - zgoła niesmak bądź przerazić - ciekawostka i niespodzianka - zgodnie z opisem wyciągnięte do przodu, wyeksponowane partie Fairlighta - z utworów trasy Discovery Tour 84 niby z włoskiego Viareggio ale mimo kosmetycznych poprawkach utrzymujące w sumie przez całą długą trasę. Ogromna w tym zasługa dwóch wybitnych, gruntownie klasycznie wykształconych o silnie jazzowych z jednej a awangardowych inklinacjach muzyków z kultowej austriackiej - a wedle innych szwajcarskiej formacji Eela Craig - Haralda Zuschradera i Huberta Bognermayra - ten pierwszy został z akceptacją i z pełnym powodzeniem włączony w koncertujący band. Basista wówczas ciut życiowo pogubiony Phil Spalding ( słabość do rock`n`rollowego życia - drinki, dragi, konieczność sformalizowanego związku, urodzenie dziecka plus nieoczekiwany ogrom zadań jakie zrzucił na niego Oldfield - czyli drugiego gitarzysty, akustycznego, elektrycznego, prowadzącego ) - z niezwykłym uznaniem i szacunkiem wychwalał pod niebiosa Haralda - że nigdy nie spotkał kogoś tak zdyscyplinowanego, nakierowanego wyłącznie na swoje zadanie, muzykę, skupionego - prawie jak Pruski Pułkownik. Czytałem kilka wywiadów z Haraldem co poniekąd potwierdził - że Mike szukał kogoś odpowiedzialnego na trasę a zadanie nie należało do łatwych - trudno było w tamtym czasie znaleźć w Europie kogoś zaznajomionego z tkanką i naturą będącego nadal nowością syntezatora Fairlight, niezwykle kosztownego i nie łatwego w obsłudze a chodziło o czas i biegłość. Zuschrader spadł jak z nieba, był starszy o ponad dekadę od pozostałych - obce mu były pokusy życia na tracie i miał niczym fizyk - ścisły analityczny umysł. Słuchając mixów z partiami Fairlighta nie można wyjść ze zdumienia jaką w krótkim czasie tytaniczną pracę wykonali. To jeszcze mimo ogromnego potencjału klawisza - nie były czasy pendrive i zasady "kopiuj-wklej" poszczególnych zerżniętych gotowych barw i folderów. U Oldfielda bodajże od trasy 82 Fairlight zajmował ważne stanowisko i funkcję. Dziś można się uśmiechnąć i potraktować z przymrużeniem oka te niby "pionierskie" eksperymenty i barwy - nie jeden powie, że pierwszy lepszy komunijny keyboard oferuje takie brzmienia lub o wiele więcej. Warto wziąć pod uwagę kontekst i rocznik - 84 i co było wcześniej dostępne - jak mawia mój mentor - chyba największy w Polsce specjalista, programista od syntezatorów ze Skierniewic - p. Rajmund - vel spiritus movens ostatnich dokonań i tras Komendarka - "pierdzifony". By wielu z nich odpowiednio brzmiały w miksie - należało je studyjnie czasem wielokrotnie na siebie nałożyć, dodać wielość efektów, pogłosu, echa, chorusu i innych bajerów by to brzmiało sensownie i nie raziło. Fairlight sprawę znacznie ułatwiał - można było np dzielić klawiaturę - rzecz wówczas iście pionierska na górę i dół. Materiał - nie wiem i nie mam pewności czy ten samo co w przypadku popularnego wśród syntezatorowych zboczków:


https://www.discogs.com/release/9616608 ... Mixes-1984


Ktoś kto lubi się wsłuchiwać w niekończące niuanse, detale, wyłapywać pozorne błędy i samemu zrobić mini karaoke - to rzecz mocno go wciągnie - ja mam to od dawna - bodajże 20 lat jeszcze ze "złotej ery emula" - gdy nałogowo zbierałem po kilkadziesiąt rozmaitych bootlegów dziennie - wówczas przy nawale innego materiału trochę mi to umknęło. Warto docenić jak Mike i jego partnerzy z powodzeniem szukali i kreowali nowe brzmienia, ile pracy włożyli w pozorne mało znaczące detale i szczególiki - by całość nabrała właściwego wyrazu, by działała na wyobraźnię i by zainspirować następne pokolenia. Ja np mam w module E-mu Vintage Keys ( również dzięki uprzejmości magika i czarodzieja klawiszy p. Rajmunda ) wsamplowane kilka charakterystycznych barw z Fairlighta - z tymi jedynymi i niepowtarzalnymi "oddechami" - .... aaaaaach.... jak to brzmi. Można zajrzeć do Oldfieldowej kuchni.

Trudno co prawda orzec w jakich proporcjach sam Zuschrader kreował i wygrywał " z rąsi " brzmienia na żywo w czasie rzeczywistym - na ile wspomagał go równie genialny technicznie Mickey Simmonds - nie brakowało głosów krytycznych - że live Harald głównie przełączał programy między 2 lub 3 Fairlightami a wiele rzeczy realnie tworzył Simmonds a Fairlight to był taki "samograj" jak obecne keyboardziki na weselach i imprezach zakładowych. We wspomnieniach troszkę potwierdza to muzyk - że dlatego miał 2/3 modele na scenie - bo na jednym "niby" grał na drugim wgrywał partie i brzmienia, sekwencje kolejnej na set liście kompozycji i tak biegał między nimi jak pomyleniec - stąd te "pruskie" skupienie i powaga.
...Nobody expects the Spanish inquisition !
ODPOWIEDZ