Inkwizytor pisze: ↑09.02.2023, 20:48
Człowiek legenda i instytucja - zgrzeszę ignorancją ale myślałem, że już dawno nie żyje - sprawdziłem dla pewności bo ostatnio dziwne rzeczy tu się dzieją
...
Oj tam, oj tam!
W każdym razie, raz jeszcze, przepraszam!
A ponieważ:
Heartbreaker pisze: ↑08.02.2023, 19:37Mikołaj Kopernik [']['][']
W sumie też szkoda chłopa
To dzisiaj jest rocznica (550) urodzin tego <Chłopa>
Nie ma takiego naleśnika, który nie wyszedłby na dobre. H. Murakami
24go lutego odbyło uroczyste pośmiertne odsłonięcie w alei gwiazd tej poświęconej Ray`owi - uczestniczyły żona i bardzo urodziwa córka (jakoś nie dostrzegłem podobieństwa ). Takie postscriptum dla tego człowieka - piękny gest ze strony Hollywood - dziwne, bo byłem prawie na 200% pewien, że taką gwiazdę już miał.
A dla mnie - mój pierwszy poważny koncert w życiu. Rodzice wzięli mnie na Jazz Jamboree w 1985 i tam, w piątkowy wieczór, grał właśnie Wayne Shorter z zespołem. Zostałem ustrzelony z miejsca. I może potem niewiele w sumie go słuchałem, ale to pierwsze spotkanie mogło być jednym z tych, które zaważyły na moim muzycznym życiu.
jeżeli nam zabraknie sił
zostaną jeszcze morze i wiatr
Messengersi z Shorterem to była i nadal jest jedną z moich ulubionych ( obok Cannonballa z Lateefem ) formacji stricte jazzowych - to jazz w najpiękniejszej postaci - nie zimny, nie przeintelektualizowany, bez "mordowania instrumentów", darcia kota i innej "awangardy" - pamiętam jak gdy zetknąłem się z Ugetsu po raz pierwszy nie mogłem wyjść z zachwytu " jaka ta muzyka śliczna" ( cholerny nacisk na dobre kompozycje ze świetnymi melodiami ) - gdybym miał przybyszowi z obcej planety wyjaśnić czym jest jazz - to puściłbym tę kompozycję ( no może jeszcze Take Five i So What ) - a jaki skład - lider, Workman, Walton, Fuller i Hubbard - dream team to mało powiedziane.....
Ja bardzo lubię Drugi Kwintet Milesa z Shorterem. Jak to tam wszystko wspaniale płynęło, gra jak Milan czy Ajax z najlepszych czasów. I takie np. niesamowite E.S.P. https://www.youtube.com/watch?v=lRhqn21 ... Jl9MWJHMY0
„You can be in paradise only when you do not know what it is like to be in paradise. As soon as you know, paradise is gone.” (John Gray)
Dla mnie z tego okresu "Drugiego Wielkiego Kwintetu" - genialnym albumem jest Water Babies - w dalszym ciągu jestem zafiksowany na jego punkcie, co dziwne ludzie których miałem zaszczyt spotkać i których gust szanowałem - podobnie jak ja - o Wodnych Dzieciakach wypowiadali w samych superlatywach i wręcz "klękali przed tym albumem" - Davis wspominał, że słychać jakim wybitnym kompozytorem i kreatorem nastroju był Shorter. Niekiedy mam wrażenie, że dla rozwoju akustycznego swobodniejszego jazzu - żaden album nie zrobił tyle co Water Babies i Nefretiti ( w nieco mniejszym stopniu ). Teraz chyba albumy Davisa z Shorterem prędko nie znikną z mojego odtwarzacza.....
Crazy pisze: ↑02.03.2023, 23:32
A dla mnie - mój pierwszy poważny koncert w życiu. Rodzice wzięli mnie na Jazz Jamboree w 1985 i tam, w piątkowy wieczór, grał właśnie Wayne Shorter z zespołem....
"Po koncercie rodzice zaprosili Shortera do nas na kolację, ale polubił Warszawę i został na dwa lata. Pamiętam te koncerty gdy grali razem z Tatą w niedzielne popołudnia po obiedzie, a my z siostrą bawiliśmy się w ogrodzie"
Ech, Crazy, ale zazdroszczę takiego wspomnienia...
Shorter to cala planeta muzyczna, galaktyka. Niezliczone ilości występów, powiązań, grup. Ale warto też po prostu wspomnieć jego dorobek solowy, zwłaszcza płyty z lat 60, które często były "Second Quintetem", tyle, że bez Milesa. I o ile teraz tamte Davisy wydają mi się zbyt "suche", tak te solowe Shortery uwielbiam. No i wszystko w ogóle, co tu dużo gadać.