DINOZAURZY ALBUM ROKU 1963

Najciekawsze - najsilniejszych.

Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Jakuz
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 7028
Rejestracja: 11.04.2007, 16:50
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: Jakuz »

Chrzanisz Andy ;) Posłuchaj lepiej "Back at the Chicken Shack", wstaw to do pierwszej trójki i dawaj listę! :D
Awatar użytkownika
mir
remaster
Posty: 2409
Rejestracja: 11.04.2007, 01:43
Lokalizacja: Krakus

Post autor: mir »

Andy pisze:
mir pisze:Kurcze, okazuje sie, ze to dla mnie jeden z najtrudniejszych rocznikow. Po dlugim i glebokim namysle i roznego typu eliminacjach wyladowalem z szescdziesiatka waznych dla mnie plyt i za cholere nie mozna tego bylo dalej uszczuplic. Glosy zamienilem na losy i z bolem serca wylowilem z kapelusza taka a nie inna trzydzieche. Teraz rozlewam lzy nad pozostala rownie wazna i dobra, jesli chodzi o mnie, muzyka :x
Mirku, to podziel na dwie i jedna wyslij jako moja :P

pozd.
a
Andy, to by mi ZNACZNIE humor na dzis poprawilo :D . Czy jest przyzwolenie od ojca prowadzacego :?: :wink:

pzdr

mir
Awatar użytkownika
MirekK
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 6320
Rejestracja: 02.03.2008, 22:10
Lokalizacja: Nowy Jork

Post autor: MirekK »

mir pisze:Kurcze, okazuje sie, ze to dla mnie jeden z najtrudniejszych rocznikow. Po dlugim i glebokim namysle i roznego typu eliminacjach wyladowalem z szescdziesiatka waznych dla mnie plyt i za cholere nie mozna tego bylo dalej uszczuplic
Szescdziesiat waznych plyt, ale zadnej rekomendacji :!:
Tak nie moze byc drogi imienniki. Podzielilbys sie przynajmniej kilkoma, tymi naj-naj-naj-wazniejszymi. :)

Pozdr,
"Życie bez muzyki jest błędem." - F. Nietzsche
Awatar użytkownika
mir
remaster
Posty: 2409
Rejestracja: 11.04.2007, 01:43
Lokalizacja: Krakus

Post autor: mir »

Mirku,

Rekomendacja jest jedna :wink: Sluchac, co nastepuje, tzn tego za czym placze bo sie zmiesc w 30 nie chcialo... A tak na powaznie, to piewsze z brzegu, z tej ROWNOLEGLEJ trzydziestki:

Donaldson, Lou - Good Gracious!
Duke Ellington & John Coltrane - Duke Ellington & John Coltrane
Ella Fitzgerald & Count Basie - On The Sunny Side Of The Street
Green, Grant - Am I Blue
Henderson, Joe - Page One
Kenny Burrell & John Coltrane - Kenny Burrell & John Coltrane
Montgomery, Wes - Portrait Of Wes


... i wiele innych

pzdr

mir
Awatar użytkownika
MirekK
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 6320
Rejestracja: 02.03.2008, 22:10
Lokalizacja: Nowy Jork

Post autor: MirekK »

mir pisze:Kenny Burrell & John Coltrane - Kenny Burrell & John Coltrane
Czy oby na pewno ta plyta jest z 1963? Wiele stron podaje rok 1958 jako rok wydania tego albumu.
"Życie bez muzyki jest błędem." - F. Nietzsche
Awatar użytkownika
mir
remaster
Posty: 2409
Rejestracja: 11.04.2007, 01:43
Lokalizacja: Krakus

Post autor: mir »

MirekK pisze:
mir pisze:Kenny Burrell & John Coltrane - Kenny Burrell & John Coltrane
Czy oby na pewno ta plyta jest z 1963? Wiele stron podaje rok 1958 jako rok wydania tego albumu.
Oj, cos mi sie wydaje, ze raczej na 100% masz racje, Mirku :?

pzdr

mir
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14121
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Post autor: B.J. »

Coltrane/Burrell usunięte z listy.
Awatar użytkownika
Jakuz
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 7028
Rejestracja: 11.04.2007, 16:50
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: Jakuz »

Apeluję o przesunięcie terminu finału o tydzień 8) Prośbę swoją motywuję faktem posiadania intencji rekomendacji kilku tytułów przy jednoczesnym chwilowym braku czasu na rzeczone powyżej - w tym tygodniu. Jednak decyzję Dyrektora 1963 przyjmę z pokorą (jeśli stwierdzi, że nie ma co dalej czekać) bo świetnie sobie zdaję sprawę, że takie obsuwy to rozmydlanie tematu i działanie wrogie! Element reakcyjny co prawda w latach 60 ponoć się do nory schował (w porównaniu do 50), ale pod koniec dekady i tak rogi wystawił! A ja do paki nie chcę iść po prostu 8)
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14121
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Post autor: B.J. »

WojtekK, zdaje się, przesunął finał 2009 z minionej niedzieli na najbliższą sobotę(?), więc przy zaproponowanej opcji mógłby wskoczyć w tradycyjną niedzielę, a za tydzień byłby `63.
Jeśli ktoś jest przeciw powyższej propozycji - proszę śmiało się ujawnić do sobotniego poranka. W sobotę zapadnie decyzja w sprawie terminu finału rocznika 1963.
Awatar użytkownika
Procella
album CD
Posty: 1772
Rejestracja: 04.02.2009, 17:47
Kontakt:

Post autor: Procella »

Wydaje mi się, że to sensowne rozwiązanie.
I'll take you through my dreams, out into the darkest morning
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney

http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Awatar użytkownika
Yer Blue
remaster
Posty: 2298
Rejestracja: 17.09.2007, 13:30
Lokalizacja: Bielsk Podlaski

Post autor: Yer Blue »

MirekK pisze: Szescdziesiat waznych plyt, ale zadnej rekomendacji :!:
To az tyle plyt wtedy wyszło? ;) Znam całe 2, a podoba mi sie jedna, ale wole (anty-) zarekomendować tą gorsza. W ogole ciekawi mnie na którym miejscu ona wyladuje.
Wklejam recenzje drugiej plyty The Beatles, za która kiedyś nieźle oberwałem, bo o dziwo bardzo sie ludziom podoba - utwór po utworze (z ocena dla każdego w skali 1-10):

It Wont Be Long - Dynamit. Właściwie od pierwszej sekundy. Niesamowicie mocny refren, z tym kapitalnym na przemian śpiewanym przez Johna i Paula "Yeah - Yeah", ukradzionym z She Loves You, ale sprytniej wykonanym. Melodyjnie jest również w natarczywaych zwrotkach (pierwszy raz słychac Johna w wokalnej formie - ten jego dzwięczny głos, który ominął Please Please Me), ale tutaj rzadzi prawidłowo przycinany gitarowy chwyt - ostro i do przodu, a wspaniale równoważy wszystko wolniejszy fragment - pomysłow w tym nagraniu nie brakuje, niesamowita róznorodnośc nastrojów. Wrażenie potęguje cudowne zwolnienie w samej końcówce, że szczęka sama opada. Utwór skończenie genialny, nawet w kontekście całej wczesnej twórczosci zespołu. Gdyby TAKA była cała plyta...9

All I've Got To Do - na razie nic nie zapowiada spadku formy. Dla kontastu bardzo dojrzale brzmiaca ballada Johna, dla mnie utwór posiada klimat jego spokojniejszych utworów z "Rubber Soul". Nie czuć dotąd znanych prostych chwytów, tylko coś bardziej wyrafinowanego - np. refren: mniej melodii więcej klimatu, rozmarzenia (co za boskie chórki!), na końcu te mruczenie Johna...albo zwrotki posiadające nieco połamany rytm. Można by rzec Beatlesi się nam rozwijają i to już na drugiej płycie. Ogromny plus za to nagranie. 7

All My Loving - Cóż tu można napisać więcej poza tym, że utwór posiada jedną z bardziej chwytliwych melodii McCartneya? Mozna wyróznić gitarowe rzemiosło Johna na zwrotkach, natomiast do solówki George'a nigdy nie miałem serca, jest zbyt krótka. Bardzo prosty utwór, którego jednak długo musiałem doceniać. Napewno już wtedy Beatlesów było stać na bardziej dojrzałe kawałki, ale te dwie megachwytliwe minuty stają sie powoli wizytówka wczesnego Paula, dlatego ocena musi byc wysoka. 7

Don't Bother Me - Kiedys debiut George'a wydawał mi sie po prostu jałowy, jakby piosenka jakiegoś innego zespołu nie Beatlesów. Dziś owszem, wciaż nie umieram z zachwytu ale nawet przyjemnie mi się tego słucha, jeśli sie postarac to mozna by tu nawet wyłowić melodie, chociaz nie ma co się łudzić McCartney to to nie jest. Jeśli jednak lubi się nawiny urok George'a (i tej kompozycji), jego cudowny głos oraz weźmie się pod uwage fakt, że to dopiero kompozytorski start artysty, który miał w zespole zdolniejszych kolegów, którzy w dodatku juz świecili swoimi talentami - to werdykt nie bedzie aż tak surowy. Utwór średni ale doceniam. 5

Little Child - A ci zdolniesi i bardziej kompozytorsko wprawieni koledzy czasem nawet niczego lepszego nie wymyslali od debiutującego George'a - bo czym jest to nagranie? Średniak totalny, chyba jeden z mniej znanych utworów Beatlesów, dopiero jak się sięga po With The Beatles (i to bardzo niechętnie) to się przypomina o jego istnieniu. Ale zanim znów o nim zapomne to za kilka rzeczy pochwale: Przekonuje mnie moment, gdy padają słowa "Im so sad and lonely", bardziej wdzięczny i zapamiętywalny od całej reszty, oraz solo na harmonijce, zadziorne prawie jak gitarowe i co najmniej zaskakujące. W ogóle pełno tutaj tego urokliwego instrumentu. Poza tym zwyczajny rock & roll jakich setki, ale ogólnie bez tragedii. Utwór posiada jeszcze jedna zalete - jest nieprzyzwoicie krótki (1:48 ), dzięki czemu nie męczy. 5

Till There Was You - słabszy fragment płyty chwilowo zaciera bardzo stylowy McCartneyowy wyciskacz łez, nie jego własny ale dokładnie taki jakie wkrótce bedzie samodzelne komponował (ciekwe, że John troche wyprzedził Paula w komponowaniu takich delikatnych rzeczy - od samego debiutu co płyte miał na koncie własną ballade, McCartney spróbował własnych sił dopiero od 3 albumu) - pełen ciepła bardzo przyjemny kawałek. Śliczna solówka i aksamitnie delikatny głos wokalisty robi więcej uroku niż poprzednie 2 utwory razem wzięte. Mimo dostrzegalnych plusów nie jest to jednak ten poziom co "A Taste Of Honey" z pierwszej płyty. 6

Please Mr. Postman - Tak bardzo wychwalany i doceniany, niewątpliwie przebojowy numer ale jak dla mnie nic wielkiego. Patrząc na dotychczasowe utwory trzeba przyznac było sporo brzmieniowych ciekawostek - a tu co, prościutki rytm, chwacka melodia, żywiołowy kawałek bez cienia oryginalności, nawet śpiewający pewnie i w swym niedoścignionym, dzwięcznym stylu Lennon nie jest w stanie stworzyć całości jakos bardziej zapamiętywalnej. A Paul swomi lekko zgrzytającymi wejściami w refrenie nie poprawia sytuacji... Odgrzewanie takich standardów może się w końcu znudzić. 4

Roll Over Beethoven - Jeśli poprzedni utwór nie przyniósł cudów to co można napisać o tym odgrzewanym kotleciku. Jest znacznie gorzej, to jeden z tych rock&rollowych standartów, które mogli juz sobie odpuścić. Poza tym mam jakąć niechęć do Harrisonowskich przeróbek, zwłaszcza jak sa żywiołowe - George niestety nie miał pary w głosie, nie był stworzony do takich szybkich kawałków, John i Paul przynajmniej potrafili sobie powrzeszczeć. Jedyna zaleta tej piosenki jest czarujące wejście gitary (w tej roli Harri był niezawodny), dosłownie kilka sekund i STOP. 2

Hold Me Tight - wreszcie mój faworyt. Ten kawałek to ciągnące sie jedno i to samo, cały czas i do bólu. Pełen wyobraźni jednostajny (że az nie wiem jak sie tak Beatlesom chciało ;) ) przyklask (w dziedzinie bezpomysłowego wybijania rytmu u mnie ma złoto!) wprawiający w spore osłupienie, dalej gitarowy motyw do granic mozliwości prosty i tak niewyszukany, że mozna paśc z wrażenia, do tego melodia, chyba najbardziej banalna w historii zespołu, a to "You you you" w dodatku niebezpiecznie przypomina identyczny chwyt z "P.S. I Love You" - ale trzeba przyznać jest to zapamiętywalne i można nucić a w śpiewie Paula mozna wychwycić sporo pasji - dlatego ocena bedzie litościwa, chociaż przydałoby się skrócić ten majstersztyk muzycznego wyszukania o jakąś minute. 3

You Really Got A Hold On Me - Już nie wiem co tą płyte bardziej osłabia, nijaka twórczość własna czy odtwórczość. To jedno z tych nagrań których słuchanie nie przynosi nic przyjemnego, ciągnie sie to jakos bez pomysłu i co gorsza przez całe 3 minuty, można dostać nudności. A wykonanie bez wyrazu, zaśpiewane od niechcenia, zagrane bez polotu, nawet chórki mi zgrzytają. A utwór przeciez posiada piekna melodie, niestety nie wiele z niej wykrzesano. W 69 roku wypadło to znacznie lepiej, tutaj niestety Beatlesi są do bólu zwyczajni. 3

I Wanna Be You Man - Dla odmiany całkiem zgrabny, melodyjny, prościutki rock&roll, który swą energią porwać powinien każdego. Megachwytliwy refren może wybitny nie jest ale potrafi zagościć w głowie na dłużej, gorzej z kwadratowymi zwrotkami, o których najlepiej szybko zapomniec. Wykonaniu nie mozna nic zarzucić i samemu Ringo, który jest w swoim żywiole ale od własnych kompozycji Beatlesów oczekuje o wiele więcej. Całe szczęście, że krótkie. 4

Devil In Her Heart - po tej zapaści nijakich nagrań, ten jawi się na ich tle jako mała perełka, mimo, że nic nadzwyczajnego ze sobą nie niesie. Na pewno na pierwszy plan wysuwa się sliczna melodia i stworzony do delikatnego śpiewania cudowny głos George'a - prosty chwyt i bardzo skuteczny. Muzycznie nie dzieje się tu nic, praktycznie istnieje sam wokal, chociaż akurat wokale pozostałych Beatlesów średnio ciekawe. 5

Not A Second Time - a tu zaskoczenie. Na tak kiepskim gruncie jakim jest druga połowa tej płyty raptem coś tak bardzo wyrazistego, chwytliwego, uroczego - powrót do poziomu trzech pierwszych nagrań. Od zawsze było to moje ulubione nagranie z With The Beatles, aczkowiek dzisiaj bardziej doceniam It Won't Be Long, w którym po prostu wiecej się dzieje. Za to tutaj mamy najlepszą melodie na płycie (świetnie narastającą do tego cudownego "No no no") i pewnie śpiewającego Lennona tym swoim super krystalicznym głosem. Nie jest to jakiś wielce wyszukany utwór ale sto razy bardziej wyrazisty od całej reszty poprzedzających go przecietniaków, na takiej płycie po prostu błyszczy. Melodyjna lekkość i ponadczasowość tego numeru w moim odczuciu zwiastuje nadejście płyty "A Hard Days Night", tą piosenką Beatlesi wspinają się o poziom wyżej. 8

Money - I na tym koniec chwalenia. Jeśli to ma być wielki finał to ja dziekuje bardzo. Zachwycić się moge co najwyżej pierwsza minutą, bo im dalej w las tym rzecz staje coraz bardziej monotonna, przewidywalna i po prostu Nudna. Naprawde niezły jest motyw grany na pianinie ale nieporównywalnie lepiej brzmiał grany na gitarach podczas koncertów - to był prawdziwie rockowy ogień a tutaj niestety podany zbyt lekko, bez jakiegokolwiek pazura. Bardzo udane, natarczywe chórki w refrenie i w świetnej formie jak zwykle John niestety nie są w stanie zatrzeć monotonii tego kawałka, grany w kółko ten sam schemat potrafi mnie zamęczyć. Na ostatnich 40 sekundach zazwyczaj testuje funkcjonalnośc przycisku stop :) 4


"With The Beatles" można podzielić na 2 części: pierwszą dość dobrą z kilkoma przebłyskami i drugą momentami koszmarnie słabą z tylko jednym wyjątkiem. Beatlesi władowali na tę płytę najlepsze rzeczy na sam początek, nie da się ukryć, reszta utworów sprawia wrażenie bardzo przypadkowych, jakby dodanych tylko po to by zapełnic longplay. W okresie wydania albumu roztwoniono aż 6 własnych utworów na single, więc siłą rzeczy zbyt wiele ciekawych piosenek nie pozostało - to by się zgadzało bo z tego co wiem na początku działalności zepołu o wiele bardziej liczono się z singlami, duże płyty jeszcze takiego znaczenia nie miały, szły na nią te słabsze kompozycje poparte kilkoma standardami. W przypadku drugiej płyty taki schemat jest najbardziej odczuwalny.
Zaskoczyło mnie ostatnio jak bardzo mało w tym czasie przykładał się do komponowania Paul - 6 singlowych utworów wydanych przed płytą to głownie kompozyje Johna, a na całym "With The Beatles" McCartney umieścił jedynie 3 swoje kawałki (z tym, że "Hold Me Tight" powstało dużo wczesniej i nagrywane było juz na pierwsza płyte a "I Wanna Be Your Man" z tego co wiem był wspólnie napisany z Lennonem - więc na dobrą sprawe Macca w drugiej połowie 63 roku stworzył tylko J E D E N własny numer - "All My Loving"), przy 4 samodzielnych na plycie kompozycjach Johna. To może troche usprawiedliwiać niski poziom tej płyty, bo przecież siła tego zespołu od zawsze wynikała z nieprzeciętnej formy dwuch muzycznych geniuszy - w przypadku tej płyty Paul mógł się bardziej postarać.
"With The Beatles" jest w moim odczuciu jedyna naprawde średnio udaną płytą Beatlesów, jedyna na której ilośc wypełniaczy przewyższa perełki bądz zwyczajnie udane utwory. Jak na TEN zespół jest to sytuacja zaskakujaca, całe szczęście, że już nigdy się nie powtórzyła...
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14121
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Post autor: B.J. »

U mnie Please Please Me jest znacznie wyżej niż With The Beatles, więc nie jesteś osamotniony w swych odczuciach.

Przekładam termin finału.

Podsumowanie odbędzie się w niedzielę 14 marca 2010.

Proszę Jakuza o zaprezentowanie obiecanych rekomendacji.
Awatar użytkownika
MirekK
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 6320
Rejestracja: 02.03.2008, 22:10
Lokalizacja: Nowy Jork

Post autor: MirekK »

Przydalyby sie jakiejs rekomendacje.
Jak na razie moja lista jest w oplakanym stanie. :cry:
"Życie bez muzyki jest błędem." - F. Nietzsche
Awatar użytkownika
Jakuz
zremasterowany digipack z bonusami
Posty: 7028
Rejestracja: 11.04.2007, 16:50
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: Jakuz »

Dzięki B.J. za obsuwę, skrobnąć chciałem słów kilka o paru tytułach a dotąd jedynie uzupełniałem braki w 1963 oraz 2009 (a i tak oczywiście zostały białe plamy i porozlepiane karteczki z tytułami do posłuchania).
Przede wszystkim :
Charles Mingus - The Black Saint and the Sinner Lady
Obrazek
Mingus to dla mnie prawdziwy wizjoner i muzyczny geniusz, postać nr 1 w całej historii jazzu. Powiecie, a Coltrane? A Davis czy Parker? Wszystko w porządku, to oczywiście bogowie i największe gwiazdy muzyki synkopowanej. Pełna zgoda. Ale Charles M. to i tak ich szef! :D A omawiana tutaj płyta to dodatkowo szefa szczyt ;)
Mingus zamieścił na tym albumie cztery części baletu (a w zasadzie sześć - ostatni 19 minutowy składa się z trzech fragmentów) po swojemu oczywiście niekonwencjonalnych. Tak w sferze brzmienia jak i formy. Czego tutaj nie ma! Przebogate instrumentacje z wykorzystaniem m.in. fletu, gitary hiszpańskiej, puzonu, tuby, wszelkiej maści saksofonów czy trąbki zmieniające często błyskawicznie charakter granej muzyki bez zmiany struktury granego utworu. Albo odwrotnie : zabawa z tą ostatnią bez zmiany środków wyrazu powodująca jednak, że słyszymy coś diametralnie innego niż sami kilka sekund wcześniej zakładaliśmy. Muzyka niezwykle ekspresyjna, pełna emocji i drugiego, trzeciego, n-tego dna. Zaskoczenia, kontrasty, feeria tonów i brzmień wyrażających jakże namacalnie radość albo Smutek. Gniew, ból i cierpienie z jednej, a ekstazę z drugiej strony.
Ten album to niewątpliwie awangarda jazzu. Sam jej szczyt - nie dla wszystkich słuchaczy. Ale jakże to cholernie piękne i poruszające jest :!:

Zmiana klimatu. Teraz ma bujać ;)
Jimmy Smith - Back at the Chicken Shack
Obrazek
Na pozór taki zwyczajny, instrumentalny funk-soul z elementami bluesa czy jak tam się to fachowo określa. Na pozór.
Bo na organach Hammonda gra niekwestionowany Mistrz tego instrumentu, partnerów ma znakomitych : Stanley Turrentine na tenorze, Kenny Burrell na gitarze, Donald Bailey na bębnach a dodatkowo jest to chyba magnum opus w całej twórczości Smitha. Cztery rozbudowane kompozycje (na CD dodatkowo jeszcze jeden utwór) cudnie prezentujące to niezwykłe współbrzmienie tradycyjnych jazzowych instrumentów z hammondem B-3. Płyta została nagrana kilka lat wcześniej - w 1960 roku i wyznaczyła, zdefiniowała na całą dekadę styl gry wielu jazzowych organistów. Lider pięknie tutaj prowadzi, buduje swoje rozbudowane improwizacje, cały czas będąc czujnym na dźwięki grane przez Turrentine'a czy Burrella. W efekcie, gdy tamci dochodzą do głosu i odpływają z takim czy innym solem ;) - Smith wszystko idealnie cementuje, spaja i ubogaca. Tej płyty naprawdę słucha się wspaniale, można tak się zrelaksować w jej towarzystwie, że potem trudno wstać z fotela bo człek trochę wiotki... Polecam gorąco!
Awatar użytkownika
B.J.
box z pełną dyskografią i gadżetami
Posty: 14121
Rejestracja: 11.04.2007, 21:33

Post autor: B.J. »

Bardzo ładnie napisane. Gdyby się komuś te płyty spodobały, a nie znał ponizszych, to czekają one w kolejności do odsłuchu:
Charles Mingus - Mingus Mingus Mingus Mingus Mingus
Kenny Burrell and Jimmy Smith - Blue Bash!
ODPOWIEDZ