Al Di Meola
Moderatorzy: gharvelt, Bartosz, Dobromir, Moderatorzy
Al Di Meola
Miłośników ma tu wielu, więc i na osobny temat legutko zasłużył.
Pozwolę sobie zacząć bez tła historycznego, od końca.
Jakiś czas temu uwagę mą przykuło takie oto wydawnictwo:
Al Di Meola - Carmen*
Po krótkim śledztwie, okazało się, iż od okładki i tytułu uwagę zdecydowanie bardziej przykuwają częsci wideo oraz audio. I to jak!
Wystarczyła mi sekunda wizji z Eszter Horgas (węgierską flecistką) abym mógł uznać, że jest to dla mnie rzecz absolutnie obowiązkowa! Kiedy po kilku minutach oglądania fragmentów tego koncertu zaczęła docierać do mnie rónież muzyka, było po mnie
Opróćz repertuaru tytułowego, nie zabrakło nieśmiertelnego tanga Piazzolli - sam nie wiem co lepsze!
*Repertuar na DVD może się nieco różnić od tego z youtube, ale prawdopodobnie satysfakcja audiowizualna będzie podobna
Pozwolę sobie zacząć bez tła historycznego, od końca.
Jakiś czas temu uwagę mą przykuło takie oto wydawnictwo:
Al Di Meola - Carmen*
Po krótkim śledztwie, okazało się, iż od okładki i tytułu uwagę zdecydowanie bardziej przykuwają częsci wideo oraz audio. I to jak!
Wystarczyła mi sekunda wizji z Eszter Horgas (węgierską flecistką) abym mógł uznać, że jest to dla mnie rzecz absolutnie obowiązkowa! Kiedy po kilku minutach oglądania fragmentów tego koncertu zaczęła docierać do mnie rónież muzyka, było po mnie
Opróćz repertuaru tytułowego, nie zabrakło nieśmiertelnego tanga Piazzolli - sam nie wiem co lepsze!
*Repertuar na DVD może się nieco różnić od tego z youtube, ale prawdopodobnie satysfakcja audiowizualna będzie podobna
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
- Backside
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4199
- Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
- Lokalizacja: Warszawa
Nie trzeba było robić śledztwa tylko mnie się spytać .
Mam to DVD - widowisko jest naprawdę niezłe i zrobione z rozmachem. Problem z w tym, że tekst jest śpiewany albo w oryginale albo po chorwacku. Meola gra na gitarze jedną z ról!, ale nie jest jedyny, bo oprócz tego są również śpiewacy. Ja nie znam Carmen, libretta oczywiście nie miałem , a nikt nie pomyślał o napisach.
Jeśli ktoś nie wie o co chodzi w Carmen (np. ja ) to w pewnym momencie przestanie się dobrze bawić.
Także jest to film raczej tylko dla tych, którzy mają prawdziwego hopla na punkcie Meoli .
A propos. Niedługo ukaże się nowe DVD Meoli z koncertem z '88 z Montrealu. Fajna track lista, więc jak tylko się pojawi to kupię
http://www.fan.pl/shopping/pe.php?id=15 ... n_Montreal
Mało wyciągają perełek z jego przeszłości... jeden, króciutki live z '82 to strasznie mało. Posłuchałbym w dobrej jakości jego koncertów z lat '70 z Hammerem albo Saissem i Landersem... nie wspominając o jakichś outtake'ach .
Mam to DVD - widowisko jest naprawdę niezłe i zrobione z rozmachem. Problem z w tym, że tekst jest śpiewany albo w oryginale albo po chorwacku. Meola gra na gitarze jedną z ról!, ale nie jest jedyny, bo oprócz tego są również śpiewacy. Ja nie znam Carmen, libretta oczywiście nie miałem , a nikt nie pomyślał o napisach.
Jeśli ktoś nie wie o co chodzi w Carmen (np. ja ) to w pewnym momencie przestanie się dobrze bawić.
Także jest to film raczej tylko dla tych, którzy mają prawdziwego hopla na punkcie Meoli .
A propos. Niedługo ukaże się nowe DVD Meoli z koncertem z '88 z Montrealu. Fajna track lista, więc jak tylko się pojawi to kupię
http://www.fan.pl/shopping/pe.php?id=15 ... n_Montreal
Mało wyciągają perełek z jego przeszłości... jeden, króciutki live z '82 to strasznie mało. Posłuchałbym w dobrej jakości jego koncertów z lat '70 z Hammerem albo Saissem i Landersem... nie wspominając o jakichś outtake'ach .
A widzisz, jednak śledztwo poprowadziło mnie nie tam, gdzie chciałem. To znaczy teoretycznie, bo okazuje się, chciałem iść właśnie tam, gdzie nie chciałem . Innymi słowy - trafiłem na koncert z 2008 roku z Budapesztu, myśląc, że będzie to podobny występ do tego z Chorwacji, a tu się okazuje, że trafiłem na coś fajniejszego, z czego zadowoleni mogą być również ci, z nieco mniejszym hoplem na punkcie Meoli
Adoptuj, adaptuj i ulepszaj.
Nie wiem czy ten koncert jest gdzieś do kupienia, ale można swobodnie oglądać go na Youtube. Jest to jeden z moich ulubionych występów Ala, brzmi rewelacyjnie, odegrany jest doskonale zarówno ze strony orkiestry, jak i owłosionego gitarzysty. Za wykonanie "Double Concerto" czy "Azzura/Big Sky Azzura" dałbym sobie odciąć palucha.
Polecić również mogę:
Ten koncert jest obszerniejszy i bardziej zróżnicowany. Muszę jednak przyznać, że jak Al zaczyna odgrywać kawałki na "elektryku" to trochę magii odejmuje. To brzmienie jakoś mi nie podchodzi, za bardzo się "leje", to chyba wynika z ustawień stopnia przesterowania sygnału. W latach 70-tych... wtedy to brzmiał jak demon (on Spanish Highway
Mimom wszystko warto rzucić okiem. Na końcu DVD Al opisuje kilka swoich patentów gitarowych, tak więc gitarzyści na pewno znajdą tu coś dla siebie.
- Backside
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4199
- Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
- Lokalizacja: Warszawa
Fakt, to "Speak a Volcano" ma w sobie coś... sztucznego. Może to ta atmosfera panująca na małej sali? Sposób nagrania? Albo świadomość muzyka, że gra pod zrobienie DVD?
Byłem na koncercie z tej trasy w Warszawie i na żywo oczywiście bawiłem się nieporównywalnie lepiej. Sam Meola też był znacznie bardziej wyluzowany.
A skoro już mówiły o jego powrocie do elektrycznej gitary (jak się okazało - na razie jednorazowym), to warto wspomnieć fantastyczną płytę, którą nagrał w 2006 r. - Consequences of Chaos.
Myślałem, że to będzie jeden z "tych" nieudanych powrotów i kilka słabych numerów. Myliłem się bardzo mocno - Al przez ostatnią dekadę w ogóle nie wypada z formy i mnoży nowe utwory, które mnie zachwycają .
Z tymże ten "elektryczny powrót" to taki raczej chwyt marketingowy. Nie ma tu atmosfery z "Elegant Gypsy" i podobnych LP. Z drugiej strony ta kolejna fala fascynacji elektryczną gitarą wyszła mu świetnie. Utwory są w większości długie i równie rozbudowane co kiedyś, wielowarstwowe.
Jest świetne, energetyczne "Tao" i "Red Moon" z Chickiem na fortepianie, bardziej wyciszone i intrygujące "Hypnose".
Jest trochę akustyczno-elektryczny kawałków, które zachwycają jakimś takim egzotycznym pięknem, które Al zawsze przemycał na swoje płyty -piękne "Turquise" czy miniaturki "Black Pearls" i "Africana Suite".
To świetny i zaskakujący swoim poziomem album, ale już nie tego Meoli szalonego, skupiającego się na zalewaniu nas dźwiękami swojej gitary, a tego o znacznie bardziej wysmakowanym guście .
Byłem na koncercie z tej trasy w Warszawie i na żywo oczywiście bawiłem się nieporównywalnie lepiej. Sam Meola też był znacznie bardziej wyluzowany.
A skoro już mówiły o jego powrocie do elektrycznej gitary (jak się okazało - na razie jednorazowym), to warto wspomnieć fantastyczną płytę, którą nagrał w 2006 r. - Consequences of Chaos.
Myślałem, że to będzie jeden z "tych" nieudanych powrotów i kilka słabych numerów. Myliłem się bardzo mocno - Al przez ostatnią dekadę w ogóle nie wypada z formy i mnoży nowe utwory, które mnie zachwycają .
Z tymże ten "elektryczny powrót" to taki raczej chwyt marketingowy. Nie ma tu atmosfery z "Elegant Gypsy" i podobnych LP. Z drugiej strony ta kolejna fala fascynacji elektryczną gitarą wyszła mu świetnie. Utwory są w większości długie i równie rozbudowane co kiedyś, wielowarstwowe.
Jest świetne, energetyczne "Tao" i "Red Moon" z Chickiem na fortepianie, bardziej wyciszone i intrygujące "Hypnose".
Jest trochę akustyczno-elektryczny kawałków, które zachwycają jakimś takim egzotycznym pięknem, które Al zawsze przemycał na swoje płyty -piękne "Turquise" czy miniaturki "Black Pearls" i "Africana Suite".
To świetny i zaskakujący swoim poziomem album, ale już nie tego Meoli szalonego, skupiającego się na zalewaniu nas dźwiękami swojej gitary, a tego o znacznie bardziej wysmakowanym guście .
Nigdy nie słuchałam specjalnie dużo Di Meoli. Owszem, znałam, szanowałam, ale jakoś mnie nie do końca wciągał. Za to koncert (Kraków 2007) wspominam bardzo dobrze, to było coś niesamowitego.
I'll take you through my dreams, out into the darkest morning
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
No, ja też nie jestem fanem Di Meoli. Elegant Gypsy jest świetny, Casino również, ale jak już słuchałem takiego Winter Nights to myślałem że mnie skręci. Najbardziej podobał mi się w RTF (chociaż przed jego erą ten zespół grał jak dla mnie fajniej), zaś jego solowe dokonania znam wybiórczo, a tych które znam słucham sporadycznie.
Mam odrobione wszystko, co trzeba.Backside pisze:Może słuchałaś "złych płyt" ?
Album Elegant Gypsy "odrobiony" ? To dla mnie płyta magiczna, kiedy tylko do niej wrócę to znów mnie zachwyca, a przesłuchałem ją... dziesiatki? Setki razy? I chyba na tym forum też się cieszy dużym poważaniem .
A jego grania z Return To Forever też znasz?
I nie stwierdziłam przecież, że go nie lubię. Lubię. Tylko że nie wielbię, przynajmniej w wersji studyjnej.
I'll take you through my dreams, out into the darkest morning
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Past the blood-filled streams, into the garden of Jane Delawney
http://www.lastfm.pl/user/Wurunzimu
Facet to dynamit - z tym się chyba wszyscy zgadzamy. Szczególnie na żywo.
Osobiście najbardziej lubię jego pierwsze solowe płyty ("The Wizard" z pierwszego albumu to 'power' jakich mało). Z ostatnich dokonań najbardziej lubię "Grande Passion", jest w tym rzeczywista pasja, taki tytułowy na przykład kawałek to istne misterium. No i "Libertango", w którym na końcu robi się istny "Feuer"
"Flesh on Flesh" też mi się podoba. Chyba jednak najmniej lubię "Consequence of Chaos", ale słuchałem tego tak dawno, że chyba czas sobie odświeżyć.
Osobiście najbardziej lubię jego pierwsze solowe płyty ("The Wizard" z pierwszego albumu to 'power' jakich mało). Z ostatnich dokonań najbardziej lubię "Grande Passion", jest w tym rzeczywista pasja, taki tytułowy na przykład kawałek to istne misterium. No i "Libertango", w którym na końcu robi się istny "Feuer"
"Flesh on Flesh" też mi się podoba. Chyba jednak najmniej lubię "Consequence of Chaos", ale słuchałem tego tak dawno, że chyba czas sobie odświeżyć.
- Backside
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4199
- Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
- Lokalizacja: Warszawa
Przesłuchałem właśnie niedawno wydane DVD - koncert One Night In Montreal z 1988
Co prawda jakość obrazu nie jest fantastyczna, a wydawca ponazywał źle utwory... ale jest to najważniejsze, bo DVD z dokonaniami Meoli jest niewiele, a zwłaszcza tych starszych.
Setlista to głównie utwory z okresu nagrań dla Manhattanu:
1. Beijing Demons (tak naprawdę to akustyczna składanka)
2. Traces of Tear
3. Maraba?
4. Song to the Pharaoh Kings
5. ?
6. Encore: Egyptian Danza/Race with the Devil
Meola w latach '80 wyraźnie poszedł w stronę Pat Metheny Group - ma kilka gitar (akustyk, klasyk, 2 elektryki) z różnymi efektami, jest klawiszowiec, basista perkusista, Gumbi Ortiz na przeszkadzajkach i wokalista. Nawet grupa nazywa się Al Di Meola Project .
Co prawda PMG to to nie jest, ale grają bardzo fajnie. Jak ktoś lubi Meolę, powinien obejrzeć. Szczególnie "Song to the Pharaoh Kings" i bisik świetnie wypadły
Co prawda jakość obrazu nie jest fantastyczna, a wydawca ponazywał źle utwory... ale jest to najważniejsze, bo DVD z dokonaniami Meoli jest niewiele, a zwłaszcza tych starszych.
Setlista to głównie utwory z okresu nagrań dla Manhattanu:
1. Beijing Demons (tak naprawdę to akustyczna składanka)
2. Traces of Tear
3. Maraba?
4. Song to the Pharaoh Kings
5. ?
6. Encore: Egyptian Danza/Race with the Devil
Meola w latach '80 wyraźnie poszedł w stronę Pat Metheny Group - ma kilka gitar (akustyk, klasyk, 2 elektryki) z różnymi efektami, jest klawiszowiec, basista perkusista, Gumbi Ortiz na przeszkadzajkach i wokalista. Nawet grupa nazywa się Al Di Meola Project .
Co prawda PMG to to nie jest, ale grają bardzo fajnie. Jak ktoś lubi Meolę, powinien obejrzeć. Szczególnie "Song to the Pharaoh Kings" i bisik świetnie wypadły
Giganci jazzu 18 - Al Di Meola
(Agora SA 2010)
Backside był łaskaw sprowokować mnie do tej wzmianki, którą wszak czynię z ochotą. Bo warto.
Kompilacja niniejsza zawiera wybrane utwory z płyt Mistrza z przełomu wieków. I bardzo dobrze, bo przecież płyty z lat `70 wszyscy znają.
Te pewnie też warto. Muzyka dojrzale zaaranżowana, przesycona rytmem; repertuar - jak to na składance - zróżnicowany: tango, jazz, flamenco, world music, czyli w skrócie fusion. Ale już nie jazz rock jak na pytach kanonicznych. I nic nie szkodzi, słucham tego z dużą przyjemnością.
Parę słów o książeczce (36 stron): esej o Di Meoli (6 stron), kilka fajnych zdjęć, opis wybranych pięciu płyt, dyskografia, rekomendacje kilku tytułów innych wykonawców utrzymanych w zbliżonym klimacie i krótkie odcinki: historii jazzu, jazzu w fonografii oraz słowniczka terminów jazzowych. Ponadto szczegółowa tracklista z listą muzyków dla każdego utworu. Autor tekstów: Dionizy Piątkowski.
Podsumowując: fajna składanka za niedużą kasę. Płyta z Muzyką. Ocena: 7/10.
Lista utworów:
1. Seńor Mouse (muz. i sł. Ch. Corea)
2. Azucar (muz. A. Di Meola)
3. El Ciego (muz. J. McLaughlin)
4. Beyond the Mirage (muz. A. Di Meola)
5. Inverno (muz. A. Di Meola)
6. The Grande Passion (muz. A. Di Meola)
7. The Infinite Desire (muz. A. Di Meola)
8 Fugata (muz. A. Piazzolla, A. Di Meola)
9. Zona Desperata (muz. A. Di Meola)
Źródła:
1,8,9 - Flesh On Flesh (2002)
2 - Consequence Of Chaos (2000)
3 - John McLaughlin - The Promise (1995)
4,7 - The Infinite Desire (1998)
5 - Winter Nights (1999)
6 - The Grande Passion (2000)
(Agora SA 2010)
Backside był łaskaw sprowokować mnie do tej wzmianki, którą wszak czynię z ochotą. Bo warto.
Kompilacja niniejsza zawiera wybrane utwory z płyt Mistrza z przełomu wieków. I bardzo dobrze, bo przecież płyty z lat `70 wszyscy znają.
Te pewnie też warto. Muzyka dojrzale zaaranżowana, przesycona rytmem; repertuar - jak to na składance - zróżnicowany: tango, jazz, flamenco, world music, czyli w skrócie fusion. Ale już nie jazz rock jak na pytach kanonicznych. I nic nie szkodzi, słucham tego z dużą przyjemnością.
Parę słów o książeczce (36 stron): esej o Di Meoli (6 stron), kilka fajnych zdjęć, opis wybranych pięciu płyt, dyskografia, rekomendacje kilku tytułów innych wykonawców utrzymanych w zbliżonym klimacie i krótkie odcinki: historii jazzu, jazzu w fonografii oraz słowniczka terminów jazzowych. Ponadto szczegółowa tracklista z listą muzyków dla każdego utworu. Autor tekstów: Dionizy Piątkowski.
Podsumowując: fajna składanka za niedużą kasę. Płyta z Muzyką. Ocena: 7/10.
Lista utworów:
1. Seńor Mouse (muz. i sł. Ch. Corea)
2. Azucar (muz. A. Di Meola)
3. El Ciego (muz. J. McLaughlin)
4. Beyond the Mirage (muz. A. Di Meola)
5. Inverno (muz. A. Di Meola)
6. The Grande Passion (muz. A. Di Meola)
7. The Infinite Desire (muz. A. Di Meola)
8 Fugata (muz. A. Piazzolla, A. Di Meola)
9. Zona Desperata (muz. A. Di Meola)
Źródła:
1,8,9 - Flesh On Flesh (2002)
2 - Consequence Of Chaos (2000)
3 - John McLaughlin - The Promise (1995)
4,7 - The Infinite Desire (1998)
5 - Winter Nights (1999)
6 - The Grande Passion (2000)
- Backside
- limitowana edycja z bonusową płytą
- Posty: 4199
- Rejestracja: 31.12.2007, 00:16
- Lokalizacja: Warszawa
Tak, faktycznie składanka Di Meoli jest sympatyczna. Wybrano co lepsze kawałki z jego nowszych płyt. A swoją drogą, jeśli takie grani Ci się podoba, to polecam zdobyć cały album "Consequence Of Chaos" oraz "Diabolic Inventions".
O pierwszym rozpisałem się wyżej. Jest niesamowicie barwny, może w ten sposób trochę przypomina płyty Metheny'ego, ale nie zabrakło też momentami elektrycznego pazura.
A druga płyta to jedna z najlepszych jakie nagrał w całej swojej dyskografii. Całość to wyłącznie gitara +... nazwijmy to bębenek - niesamowita dynamika, lekkość i liryczność dźwięków. Tangowa muzyka płynie i płynie. (i ten "bębenek" to taki śmieszny wynalazek - drewniany klocek na którym się siada jak na taborecie i uderza o bok, co oprócz dźwięku uderzenia o drewno dodaje jakieś grzechotanie. Perkusista Meoli ma to zawsze na koncertach).
Ale składanka McLaughlina jest już naprawdę mało ciekawa . Próbowałem się kiedyś wsłuchać w te jego płyty z lat '90 - strasznie przynudzał. Może nawet kiedyś coś mi się nawet spodobało, ale nie na tyle, żeby słuchać tego ponownie.
Szkoda, że zabrakło tam więcej muzyki z płyty Industrial Zen z 2006 (fajna!) i, że nie ma nic z "Que Alegria", gdzie jest trochę perełek .
edit
Cieszę się, że ktoś poza mną porusza jeszcze jakiś temat poza rozmowami o supergrupach i konkursach .
O pierwszym rozpisałem się wyżej. Jest niesamowicie barwny, może w ten sposób trochę przypomina płyty Metheny'ego, ale nie zabrakło też momentami elektrycznego pazura.
A druga płyta to jedna z najlepszych jakie nagrał w całej swojej dyskografii. Całość to wyłącznie gitara +... nazwijmy to bębenek - niesamowita dynamika, lekkość i liryczność dźwięków. Tangowa muzyka płynie i płynie. (i ten "bębenek" to taki śmieszny wynalazek - drewniany klocek na którym się siada jak na taborecie i uderza o bok, co oprócz dźwięku uderzenia o drewno dodaje jakieś grzechotanie. Perkusista Meoli ma to zawsze na koncertach).
Ale składanka McLaughlina jest już naprawdę mało ciekawa . Próbowałem się kiedyś wsłuchać w te jego płyty z lat '90 - strasznie przynudzał. Może nawet kiedyś coś mi się nawet spodobało, ale nie na tyle, żeby słuchać tego ponownie.
Szkoda, że zabrakło tam więcej muzyki z płyty Industrial Zen z 2006 (fajna!) i, że nie ma nic z "Que Alegria", gdzie jest trochę perełek .
Tfu, tfu! Co prawda trudno odmówić Piątkowskiemu wkładu w literaturę jazzową, bo w końcu opracował całą encyklopedię, ale niektóre jego poglądy są... no trochę jak z polityką . Nie lubię zresztą jak ktoś się z pogardą odnosi do muzyków, bo poszli w innym kierunku niż ten "jedyny-słuszny" (tak pisał o Stanleyu Clarke'u).B.J. pisze:Autor tekstów: Dionizy Piątkowski.
edit
Cieszę się, że ktoś poza mną porusza jeszcze jakiś temat poza rozmowami o supergrupach i konkursach .
Pewnie chodzi Ci o kachon (kahon, kajon, cajon) - dość popularny w Hiszpanii (flamenco). Miewa różne kształty, ale generalnie to taka skrzyneczka, na której się siedzi. W Polsce można go uświadczyć na koncertach Anny Marii Jopek.Backside pisze:(...)(i ten "bębenek" to taki śmieszny wynalazek - drewniany klocek na którym się siada jak na taborecie i uderza o bok, co oprócz dźwięku uderzenia o drewno dodaje jakieś grzechotanie. Perkusista Meoli ma to zawsze na koncertach).
Pan pod ścianą: