Ja mam z ostatnich lat taką obserwację, że z przebiegu sezonu nie sposób jest wyciągać żadnych sensownych wniosków odnośnie rozstrzygnięć w Crucible*. A już na pewno nie na podstawie turniejów bezpośrednio poprzedzających.
Pewne jest tylko to, że niektórym graczom specyfika MŚ (wielosesyjne mecze) oraz atmosfera Crucible sprzyja bardziej niż innym, a niektórzy w niej przepadają. Do beneficjentów, zazwyczaj osiągających właśnie w Sheffield wyniki powyżej oczekiwań, należeli w swoim czasie m.in. Matthew Stevens, a później Barry Hawkins czy Anthony McGill, a także wspominany przez Was Kyren Wilson. Żaden z nich jednak nie sięgnął po tytuł, chociaż Hawkins ma na koncie niezwykłą serię w latach 2013-2018 (jako jedyny zawodnik w tym okresie nie zszedł poniżej ćwierćfinału, zaliczając jeden finał i cztery półfinały - w pozostałych turniejach notując raczej skromne sukcesy).
Najbardziej "klasycznym" niespełnionym snookerzystą w Crucible pozostaje Ding - generalnie nieporównanie wybitniejszy od Hawkinsa, tymczasem w MŚ nawet ten jego jedyny finał z 2016 roku wydaje się być ewenementem, a półfinałów ma o połowę mniej niż Barry. Po Robertsonie czy Trumpie też należałoby oczekiwać większej liczby trofeów, a co najmniej finałów.
Mark Allen, niespodziewany gracz nr 1 obecnego sezonu, też ma nieciekawą kartę w MŚ - szczytowym osiągnięciem pozostaje półfinał z 2009 roku. Tu jestem szczególnie ciekaw, czy uda mu się przełożyć wyjątkową formę na jakiś sukces w najważniejszym turnieju. Wygrał UKC, i pokazał tam nie tylko świetną grę, ale i odporność psychiczną, jakiej wcześniej u niego raczej nie widywaliśmy.
Z całkiem ostatnich startów nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków, traktował je prawdopodobnie treningowo.
*) Poza oczywistością, że jeżeli Ronnie znowu trafi z formą, to pozostali są właściwie bez szans (chyba, że Selby w dobrej dyspozycji psychicznej i taktycznej).