Zamawiałem płyty w Szwajcarii niejednokrotnie, zawsze przychodziły z zieloną pieczątką UC (podobnie jak wszystkie ze Stanów czy z Japonii). Czyli należy oczekiwać, że od 1 lipca będą nie tylko z pieczątką, ale także z naliczoną opłatą.
.
Przypadkowo natrafiłem na całkiem interesujące (a przy tym trochę kuriozalne) wydawnictwo: https://www.gandalf.com.pl/m/hammond-or ... gILIvD_BwE
Wydanie baaardzo budżetowe (nie lubię wydań budżetowych, ale lubię niskie ceny ) – aż do przesady, gdyż na większości płyt umieszczono po dwa albumy (ciekawe jak wyglądają, jak mniemam, tekturowe pudełka na te płyty). Z drugiej strony dzięki temu zabiegowi na 10 CD znajduje się 18 tytułów, czyli jeden album kosztuje niecałe 4 zł...
Mam mieszane odczucia odnośnie do tego wydawnictwa, ale – jako że taniocha – wrzucam w tym temacie. Z 18 płyt znam jedynie Bashin' Jimmy'ego Smitha (wielu wykonawców oczywiście kojarzę, jednak o części nigdy nawet nie słyszałem). Może ktoś zna, przynajmniej niektóre, pozostałe albumy (B.J.?).
Niektóre. Jimmy`ego Smitha, Willette`a, Greena, Quebeca - jest b. dobrze, ale nie są to arcydzieła. Chętnie poznałbym pozostałe, jednak znając edytorską surowość tego rodzaju wydawnictw, zaczekam na lepszą okazję.
B.J., dzięki za odpowiedź. Posiadam kilka takich budżetowych wydań i ich edytorska surowość rzeczywiście mocno doskwiera (i niezbyt zachęca). Za każdym razem sobie mówię: to już ostatni raz!, a potem i tak się łamię. Teraz cena jest wyjątkowo kusząca. Za kilka tygodni mam urodziny, więc może to będzie dobry pretekst? Jestem w stanie zaryzykować, nie znając zawartości albumów, choć chętnie zobaczyłbym, jak wyglądają projekty tych kopert – niestety, nie znalazłem w Internecie stosownych grafik...
Dzięki, nie pomyślałem o sprawdzeniu tego w ten sposób, przez analogię.
Przód wygląda średnio – grafiki przedstawiające okładki płyt są za małe.
Tył jest ok – bardzo skromny graficznie, ale czcionka jest odpowiedniej wielkości, czytelna, schludna, a wszystkie najistotniejsze podstawowe informacje zostały zamieszczone.
Kupić, czy nie kupić? Oto jest pytanie. Muszę się z tym przespać.
Bednaar pisze:Okazało się, że box Sheppa będzie jutro u mnie
Jak Wam grają te płyty z boxu?
Jak narazie sluchałem tylko w samochodzie i niestety Mama Too Tight i Fire music mocno przeskakują:(
Później sprawdzę w warunkach domowych, ale do samochodowego odtwarzacza jak do tej pory nie miałem zastrzeżeń
Swoją drogą wspaniały jest On This Night - wcześniej nie znałem.
Samochodowy odtwarzacz aka piekarnik? Odważnyś, że aplikujesz mu płyty przeznaczone również do domowych odsłuchów... może się okazać, że już wszędzie będą przeskakiwać.
.
Bez przesady
Przez 7 lat żadnej płyty nie uszkodził, Archie może był już nadwyrężony??
Box 5CD kosztował 50zł - nawet pasuje to przeskakiwanie, do tej ceny jak ze stacji benzynowej
Mnie żadna płyta z boxu Sheppa nie przeskakuje, ale tego Marantza mam od 11 lat i przez ten czas tylko raz zdarzyło się, że przeskakiwał. Potem się okazało, że do płyty był przyklejony spory paproch. Po usunięciu już nie przeskakiwał. CD-player w rodzaju tych, co to płytę chodnikową by odczytały
W poprzednim samochodzie mieliśmy CD-player i żonie mówiłem, żeby nie wkładała tam oryginalnych płyt. Do słuchania w aucie robiliśmy kopie CD-R. Teraz w nowym aucie mamy tylko USB i pendrajwy z mp3 - wygodniejsze rozwiązanie i płyty się nie rysują.
Wracając do boxu Sheppa zauważyłem, że jest bardzo głośno nagrany - czyli ofiara loudness war
Bednaar pisze:Wracając do boxu Sheppa zauważyłem, że jest bardzo głośno nagrany - czyli ofiara loudness war
A to duża szkoda, i niekorzystna zmiana - bo dawniej w Original Album Series zazwyczaj pakowali stare masteringi z dobrą dynamiką. Tak jest we wszystkich zestawach OAS, które mam, ale najnowszy z nich ma datę wydania 2014.
Tak, dokładnie ten. Niestety, jakość dźwięku tego boxu nie powala (spłaszczona dynamika), ale jest bardzo korzystny cenowo. Ale i tak gra lepiej, niż z plików mp3 (do tej pory miałem "Fire Music", "Mama Too Tight" i "The Way Ahead" w tym formacie, dwóch pozostałych z boxu w ogóle nie miałem).
Podobnie miałem kiedyś z Mingusem - kupiłem tani zestawik 2CD: na jednej płycie "Mingus Ah Um", a na drugiej upchnięto dwie: "Pithecanthropus Erectus" i "The Clown". Znów głośno nagrane z płaską dynamiką.
Dla równowagi dodam, że przez długie lata przerobiłem w aucie setki, jeśli nie tysiące płyt i to jeszcze w takim dziwnym odtwarzaczu Toyoty, który łykał 6CD, więc mogły się tam grzać do oporu. Ani jedna na szczęście nie przeskakuje.
Jedyna płyta, którą sobie zniszczyłem, to CD Richard „Groove” Holmes - Giants of the Organ in Concert - nie pamiętam już okoliczności, ale prawdopodobnie zostawiłem krążek w pobliżu biurkowej lampy i caluśki zmatowiał (i niestety nic go nie czyta).